piątek, 3 czerwca 2016

Majowy ShinyBox

Za oknami już lato, a u mnie na blogu post z najnowszym boxem:


A co w środku?:


Pudełko okazało się ,,wybawieniem'', ponieważ akurat chwilowo mieszkałam w innym miejscu i nie musiałam wieść nic od siebie :)
Dlaczego? Bo w pudełku znalazły się praktycznie podstawowe kosmetyki do codziennego użytku.

Najmniej zadowolona jestem z plastrów. Rok temu udało mi się korzystać z ich mocy całe wakacje, ale jestem za miękka i wolę nie znosić tego bólu więcej :D

Bardzo przypadło mi do gustu masło do ciała. Myślałam, że będzie ciężki i zostawi po sobie film, a tutaj niespodzianka. Świetnie się wchłania i do tego ładnie pachnie.

O masce do włosów z Gliss Kura wypowiem się już w następnym poście jako posiadaczka włosów po keratynowym prostowaniu. Z góry zaznaczam, że fajerwerków nie będzie tak jak kiedyś, kiedy o niej pisałam.


Pudełko oceniam dość pozytywnie, chociaż nie było w nim nic ponadprzeciętnego, to cieszyło takiego podróżnika jak ja :D

Co sądzicie o tym dość codziennym boxie?

środa, 27 kwietnia 2016

Kwietniowy ShinyBox

Tak jak obiecałam, dzisiaj przyszła pora na wiosennego boxa od ShinyBox:



Zawartość:

Jak już wspomniałam w poprzednim poście- pojawiła się nowa odżywka, która na pewno doczeka się recenzji na moim blogu, kiedy lepiej ją poznam.
Krem do rąk- kolejny do kolekcji, ale tego nigdy nie za wiele :D.

Jeśli chodzi o pomadki, to przyznam, że się ucieszyłam. Ostatnio jestem mistrzem gubienia wszystkiego, a w szczególności pomadek, więc Shiny uratowało moje usta!

Kolagenowy drink został od razu wypity- smaczny, ale niestety nie ocenię jego działania po jednym łyczku.


Cienie w podobnym kolorze już posiadam, więc te poszły w świat, a krem do stóp... nie mam na chwilę obecną większego problemu. Mimo wszystko może się przydać.

Pudełko oceniam pozytywnie. Wszystko jest tematyczne i postawione na świeżość i regenerację po zimie :)

Co sądzicie o nowym boxie?

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Podsumowanie miesiąca: kwiecień

Miesiąc rozkwitu, powrotu natury do życia oraz.. moich urodzin :D.

Długo nie było tutaj moich włosów, więc oto nadchodzę ze zdjęciową odsieczą. Tym razem będzie więcej obrazków, niż tekstu.


Z tego co widzę to nie urosły chyba jakoś szczególnie; a może to kwestia perspektywy?

Zmienił się natomiast kolor:



W ciemniejszym czuję się chyba lepiej, ale coś czuję, że za długo uderzę bardziej w czerwień :D

Czy szkodzi to kondycji moich włosów? Nie, mają się dobrze i o dziwo- keratyna nadal trzyma i nie mam problemu z puszeniem się.

Jeśli chodzi o pielęgnację, to jest ona bardzo minimalistyczna: olejek, mycie, odżywka na 2 min, zabezpieczenie po myciu i suszenie.

Kilka dni temu otrzymałam nowego Shiny Boxa (o którym w następnym poście). Znalazłam tam odżywkę od Wax'a. Pierwszy raz będę miała do czynienia z tą firmą, więc na pewno podzielę się opinią na jego temat.

Jak mają się Wasze włosy na wiosnę :D?

niedziela, 3 kwietnia 2016

Marcowy ShinyBox

Za oknami coraz cieplej, więc myślę, że humory dopisują coraz bardziej.
Osobiście uwielbiam jak świat rodzi się do życia po sennej zimie, a co za tym idzie- mam więcej energii na wszystko :D

Dla jeszcze większej poprawy humoru zawitał u mnie parę dni temu ShinyBox. Czy rzeczywiście sprawił mi wiele radości?



A oto co zawiera słodkie pudełko:


Na pewno zainteresowałam się balsamem do włosów. Mam zamiar go przetestować na dniach i na pewno po głębszej analizie dam Wam znać jak się spisał.

Rozczarowałam się niestety perfumami. Miał być słodki i wiosenny zapach, a moim zdaniem jest za ciężki.
Nie przypadł mi do gustu i postanowiłam posłać go w świat.


Roll-on pod oczy niestety musi zaczekać na swoją kolej, bo zgromadziłam już dość pokaźną kolejkę produktów do przetestowania. Myślę, że skóra wokół moich oczu przez długi czas nie będzie narzekać na nudę i brak różnorodności :)

Szampon do włosów chyba również posłuży komuś innemu, ponieważ po keratynie muszę uważać na skład i korzystać ze specjalnych produktów.

Ogółem pudełko jest jak dla mnie średnie. Oczekiwałam czegoś, co rzeczywiście będzie mocno kojarzyło się z nadchodzącymi ciepłymi dniami i słodyczą wiosny.
Nie jestem mocno rozczarowana, chociaż mogłoby być zdecydowanie lepiej i bardziej zakrawać o tematykę pudełka.

Co myślicie o wiosennym boxie?

sobota, 19 marca 2016

Czy udało mi się odratować paznokcie z Kosmed?

Na chwilę obecną niestety moje paznokcie są w bardzo złym stanie już od długiego czasu.

Miałam w planach je przedłużyć i przestać narzekać, ale niestety z drugiej strony grozi mi palcem siatkówka.
Wiadomo, że nie pogodzę jednego z drugim, więc póki co staram się coś z nimi zrobić w domowym zaciszu.

Dzisiaj krótko i na temat o odżywce do paznokci, którą otrzymałam na mikołajkowym spotkaniu bloggerek od firmy Kosmed:



Nakłada się ją bez problemu. Dość szybko schnie i jak każda baza ładnie nabłyszcza płytkę.
Niestety na tym chyba kończą się plusy produktu.

Nie zauważyłam żadnej poprawy i do tego jedna warstwa produktu dość szybko się wykrusza z paznokcia.

Mimo wszystko produkt na pewno nie wyląduje w koszu. Może być przecież dobrą bazą pod lakier. W sumie i tak nie oczekiwałam od niej cudów.
Chyba jedyną odżywką, która mi pomogła, jest seria z Eveline.

Zaznaczam, że nie mogłam nigdzie znaleźć składu odżywki. Moje paznokcie nie są wrażliwe, ale co mają powiedzieć osoby, które borykają się z alergicznymi łapkami?

Co pomaga Wam najbardziej w walce o ładne paznokcie? :)

piątek, 4 marca 2016

Krem do włosów Il Salone Milano

Dawno nie było tutaj recenzji!
Lecę więc z odsieczą w postaci kremu do włosów, który otrzymałam na Mikołajkowym Spotkaniu Bloggerek.

Przeszedł porządne testy, więc z chęcią wypowiem się co nie co na jego temat:


Co oferuje nam producent:
Salone Milano przywraca włosom witalność oraz nadaje im niezwykłą miękkość. Formuła oparta na proteinach mleka i pszenicy w naturalny sposób poprawiaj nawilżenie i elastyczność włosów nadając im jednocześnie gładkość, połysk i zdrowy wygląd. Zawiera łatwo wbudowującą się  w struktury włosa kompozycję aminokwasów podobną do keratyny: odbudowuje łuski włosów  i zwiększa ich zdolność do zatrzymania wody. Włosy stają się mocne, nawilżone i sprężyste. Ogromnie ceniony przez stylistów fryzur i klientki eleganckich salonów fryzjerskich na całym świecie za wydajność i luksusowy zapach. 
Skład:

Moja opinia:
Odżywka znajduje się w całkiem wygodnej tubce, o przyciągającym oko wyglądzie. Biorąc ją do ręki odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z profesjonalnym produktem.

Krem ma gęstą i zbitą konsystencję. Dobrze rozprowadza się na włosach i o dziwo szybko się w nie wchłania. Mimo wszystko produkt nakładałam tak jak inne ,,zmiękczacze włosowe'' od ucha w dół z obawy o przeciążenie i murowany przyklap.

Na pewno nie mogę uniknąć opisu zapachu, bo to chyba największy atut tej odżywki. Jest bardzo przyjemny, świeży i utrzymuje się na włosach przez cały dzień. Po myciu mam wrażenie, że wychodzę prosto z salonu fryzjerskiego :D

Jednak najważniejsze jest działanie. Tutaj niestety szału nie odnotowałam.
Co prawda włosy po myciu dobrze się rozczesują i są przyjemnie śliskie podczas zmywania, ale ten efekt nie utrzymuje się długo.
Gładszą długość osiągam po odżywce kozie mleko z Ziaji.

Myślę, że odżywka nada się dla niewymagających włosów. Na chwilę obecną nie mogę szczególnie narzekać na jej działanie, ale przypominam, że moje są po keratynowym prostowaniu i nie mam co liczyć na bad hair day :D

Jakie znacie odżywki, które pozostawiają po sobie ładny zapach na włosach?

sobota, 27 lutego 2016

Lutowy ShinyBox

Odpoczęłam i powracam do żywych :)
Na początek opis pudełka, które ostatnio otrzymałam, a następnym poście możecie oczekiwać recenzji odżywki do włosów o pięknym zapachu, którą otrzymałam na spotkaniu bloggerek.






Szczerze przyznam, że zawartość pudełka w tym miesiącu wypadła moim zdaniem gorzej niż w poprzednim.
Co prawda jest więcej włosowych kosmetyków, ale niestety główny musiał pójść w świat, ponieważ po keratynowym prostowaniu nie nadaje się do mycia moich włosów.

Jestem zadowolona z pudru matującego- ostatnio przyszło ich do mnie sporo, ale każdy jest mile widziany.

Nowość od Dove pod postacią kremu do rąk również mnie mile zaskoczyła. Kosmetyk jest idealny na lato, ponieważ bardzo szybko się wchłania. Chroni skórę i do tego bardzo przyjemnie pachnie.

Resztę mogę postawić na dość przeciętnym poziomie.

Podsumowując: Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej :).

Co sądzicie o tym pudełku? Testowałyście może szampon? Jak wrażenia?

niedziela, 31 stycznia 2016

Włosowa aktualizacja: luty

Tak jak zapowiadałam, dzisiaj pojawia się włosowa aktualizacja.
Już nawet nie pamiętałam, kiedy opublikowałam poprzednią, więc musiałam trochę poszukać w postach. Mimo wszystko postaram się nadrobić zaległości.

Przyznam szczerze, że po keratynie moja pielęgnacja jest tak minimalistyczna, że ciężko jest tu mówić o jakichkolwiek nowościach:


Przyrost szczerze widoczny (:D).

Co mogę powiedzieć o swojej pielęgnacji?
Przed każdym myciem wcieram w długość olejek z Weledy.
Ostatnio cały czas stosuję odżywkę Ziaji, o której w końcu napiszę, ponieważ jest całkiem w porządku.

Suszę gorącym nawiewem i wcale nie odnotowuję większych zniszczeń.

Włosy są przed farbowaniem. Odrost jest już mocno widoczny, więc postanowiłam coś z tym zrobić. Mam ochotę na mocniejszą czerwień, więc ciekawa jestem co z tego wyjdzie.

Ogólnie jestem zadowolona z kondycji moich włosów. Keratyna ograniczyła pielęgnację do minimum. Nie narzekam na puszenie i nieciekawe momentami falowanie. Mam spokój, a i moje włosy odwdzięczają się ładnym wyglądem- czego chcieć więcej :)

Na zdjęciu są zaraz po rozpuszczeniu nocnego kucyka i przeczesaniu- jak widać żądnych odkształceń, ani puchu!

A jak się mają Wasze włosy?

piątek, 29 stycznia 2016

Styczniowy ShinyBox

Gdzie się podziała bloggerka/studentka? Chyba nie muszę podpowiadać :D
Całe szczęście tydzień sesji już za mną. Jak zwykle chwytam chwilę wolnego czasu i piszę parę słów do Was.

Narobiło się wiele zaległych recenzji do napisania, ale myślę, że zacznę od tego, co wczoraj wpadło w moje ręce- ShinyBox.


Już jakiś czas temu otrzymałam maila, gdzie zostałam zapytana o rozmiar swojej koszulki.
Przyznam szczerze, że w głębi duszy miałam nadzieję, że Pewex znowu mnie zaskoczy... A jakże inaczej!:


Przyznam, że po ostatnim prezencie od firmy bardzo mocno polubiłam ich koszulki :D Mają przyjemny w dotyku materiał i dobrze wyglądają.
Poza tym nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię koszulki z ciekawymi nadrukami!

Przejdę teraz do kosmetycznej zawartości boxa:



Przyznam, że kosmetyki po raz kolejny trafiły w mój gust. Rzecz jasna pierwszy przetestowany został lakier do ust :D
Kolor ma bardzo ciekawy i ładnie prezentuje się na ustach. Zjada się również dość równomiernie, więc na pewno będę go używać z przyjemnością.

Kuracja do włosów pachnie bardzo przyjemnie, więc pomimo tego, że dzięki keratynie nie potrzebuję dodatkowego obciążania, delikatnie spryskałam je po myciu. Nie zauważyłam obciążenia, więc jest w porządku!

Resztę produktów na pewno przetestuję w najbliższym czasie.

Box podbił moje serce ze względu na (nie ma co ukrywać) koszulkę :D. Mimo wszystko kosmetyczna zawartość jest jak najbardziej w porządku.

Już w następnym poście aktualizacja włosów. Chyba dawno takiej tutaj nie było :)

Studentki- odpoczęłyście już chociaż trochę? Ja dzisiaj lecę odreagować!

niedziela, 10 stycznia 2016

Olej zamiast balsamu- orzeźwiający olejek do ciała od Hemel

Myślę, że już niejednokrotnie wspominałam o tym, iż nie jestem fanką olejków.
Zazwyczaj nieprzyjemnie oklejają moje ciało i brudzą wszystko, co się znajduje w pobliżu :D

Jedynym ratunkiem jest używanie ich w minimalnej ilości. Dzisiaj napiszę parę słów o olejku firmy Hemel:



hemel.pl

(wybaczcie brak zdjęć mojego autorstwa, ale niestety przez moją wewnętrzną gapę zapomniałam wziąć z domu aparatu ze zdjęciami...)

Skład:
Paraffinum liquidum, Lavandula Angustifolia Oil, Citrus Medica Limonum Oil, Juniperus Communis Oil, Calendula Officinalis Oil, Daucus Carota Oil, Persea Gratissima Oil, Tocopheryl Acetate

Olejek pachnie świeżo- bo cytrusowo. Jako fanka takich zapachów jestem jak najbardziej zadowolona.

Spróbowałam dodawać go do wanny podczas kąpieli. Skóra po takim spa jest miękka i nie wymaga nakładania dodatkowego balsamu po wytarciu.
Przyznam, że właśnie w takiej formie najbardziej lubię go używać.

Nakładany solo na skórę oczywiście pozostawia po sobie niezbyt lubianą przeze mnie warstwę. Myślę, że stosowany na wilgotne ciało wchłaniałby się o wiele szybciej, ale ja nie lubię takiej postaci smarowania.

Waham się, czy nie zostawić olejku na wakacyjne podróże, ponieważ znajduje się w małym opakowaniu, które bez problemu możemy schować do podróżnej kosmetyczki. Może okazałby się strzałem w dziesiątkę podczas kąpieli słonecznych?

Jako anty fanka olejków nie będę wiernie nakładać go na skórę, ale z chęcią zagości na mojej półce jako dodatek do kąpieli, ponieważ nie dość, że ładnie pachnie, to jeszcze przyjemnie otula skórę.
Niestety osoby, które nie tolerują parafiny w składzie nie będą zadowolone.

Lubicie olejki, czy raczej stawiacie na balsamy?

czwartek, 7 stycznia 2016

Coś dla zmysłów- mgiełka Victoria's Secret

Z góry zaznaczam, że za prośbą rozbijam poprzedni post na dwa oddzielne. Przepraszam za usunięcie poprzedniego, a co za tym idzie- komentarzy.

Jeśli chodzi o zapachy to przyznaje, że jestem fanką perfum. Możliwe, że po prostu jestem małym leniuszkiem i nie chce mi się sięgać co jakiś czas po buteleczkę, aby ponownie się spryskać.

Mimo wszystko trafią do mnie takie zapachy mgiełek, które urzekają i dzięki nim moje lenistwo pryska jak bańka mydlana!

Tak tez było i w tym wypadku. Przed Wami recenzja perfum od Victoria's Secret- Mango Temptation:



Jak sama nazwa mówi możemy spodziewać się tutaj owocowej słodyczy i świeżości.
Jestem wielką fanką mango, więc nie mogę użyć złego słowa odnośnie tej mgiełki.

Myślę, że przypadnie do gustu dziewczynom, które lubią cukierkowe zapachy, jak i tym, które preferują coś bardziej kobiecego i wytwornego.

Owocowym nutom ciężko jest odmówić, a szczególnie jeśli chodzi o te egzotyczne odmiany :)

Mgiełka otacza mnie
zmysłowym zapachem tytułowego mango oraz hibiskusa. Szkoda, że towarzyszy mi ok. 2 godzin, ale nie zapominajmy, że mamy do czynienia z mgiełką, a nie perfumami!


Jeśli chodzi o wizualne zalety mgiełki- nie ma co ukrywać, opakowanie prezentuje się dość ciekawie.
Myślę, że mgiełka od Victoria's Secret bez problemu mogłaby służyć jako podarek dla bliskiej osoby.

Cieszy oko i zarówno pięknie pachnie- czego chcieć więcej :)

Przyznam, że po spryskaniu się nią wiele osób zwróciło uwagę na to ,,jak Ty ładnie pachniesz!''- coś w tym musi być!

Podsumowując- jeśli lubicie owocowe zapachy, a szczególnie świeże i pobudzające nuty, to Mango Temptation może być Waszym strzałem w 10.

Przez tą mgiełkę narobiłam sobie ochoty na inne nuty zapachowe. Myślę, że skusze się jeszcze kiedyś na inny jej rodzaj.

Opisaną przeze mnie mgiełkę oraz innej jej warianty zapachowe możecie dostać na stronie IPERFUMY.

A tutaj link do fanpage'a sklepu: IPERFUMY.

Jakie zapachy preferujecie? Wolicie perfumy, czy lżejsze mgiełki?

Pierwsze kroki w makijażowym świecie- paletka Catrice

Z góry zaznaczam, że za prośbą rozbijam poprzedni post na dwa oddzielne. Przepraszam za usunięcie poprzedniego, a co za tym idzie- komentarzy.
Dziękuję za radę odnośnie pędzli. Już wiem, że na początku sięgnę po naturalne włosie :)

Wracając do posta. Widzę, że z chęcią czytacie o sprawach związanych z makijażem, więc chętnie rozpiszę się na ten temat odrobinę więcej:


Z makijażem mam do czynienia od dość niedawna.
Bałam się eksperymentować i zazwyczaj stawiałam na najbezpieczniejsza opcje, a więc jeden kolor na powiece.

Opcję tą wybierałam bardzo rzadko, ponieważ byłam (i w sumie jestem jeśli chodzi o makijaż na co dzień) fanką kresek.

Od jakiegoś czasu zaczęłam się interesować łączeniem kolorów oraz używaniem pędzli do rozcierania (czego oczywiście wcześniej unikałam jak ognia).

Na ostatnim spotkaniu bloggerek w moje ręce trafiła paletka różowych cieni od Catrice:



Co prawda nie są to moje kolory, ponieważ żyję w przekonaniu, że w różach najlepiej blondynkom…
Mimo wszystko dobrze dobierając kolory nawet u nie można wyczarować na powiekach coś ładnego!






Wybaczcie brak umiejętności robienia swatchów. Obiecuję poprawę! :D

Pigmentacja ciemniejszych kolorów jest całkiem w porządku. Nawet bez bazy są widoczne i trzymają się dość dobrze.
Gorzej wypadają tutaj jaśniejsze barwy. Mimo wszystko nałożone na dobrą bazę dają radę i ładnie rozświetlają powiekę.

Cienie rozprowadzają się całkiem dobrze i nie rolują się po jakimś czasie. Pomimo tego, że jestem fanką matowych makijaży, takiemu rozświetleniu nie mam nic przeciwko!

Przyznam, że pierwsze kombinowanie z kolorami tej paletki mam już za sobą. Coś tam wyszło, ale jeszcze moim zdaniem nie na tyle dobrze, żebym mogła podzielić się moim ,,dziełem'' z Wami :D.
Będę próbować, ale nie obiecuję sukcesów!

Paletkę, którą opisałam powyżej możecie znaleźć na stronie IPERFUMY
A tutaj macie link do fanpage'a strony: IPERFUMY


Jesteście fankami różów na powiekach?
Pomimo poprzedniej porady dotyczącej pędzli dla początkującej z chęcią poczytam Wasze porady.

wtorek, 5 stycznia 2016

Grudniowy ShinyBox

Mam wolne, ale nadal nie mam jak pisać? Usprawiedliwiam się!
Na sylwestra odwiedziłam Karpacz, Jelenią Górę, Czechy i Wrocław. Bezapelacyjnie to był najlepiej zakończony rok, jaki do tej pory miałam.

Zmieniam kolejność postów. Dzisiaj miała się ukazać recenzja paletki oraz pięknie pachnącej wody toaletowej, którą otrzymałam na spotkaniu bloggerek, ale zapomniałam zgrać zdjęć z aparatu, a obecnie znajduję się w domu rodzinnym.

Pora na grudniowy box:



Dokładne opisy:


Od momentu kiedy dostałam pudełko minęło już trochę czasu, więc mogę wypowiedzieć się o niektórych produktach.

Pomarańczowy olejek to czyste delicje w przenośni i prawdziwym słowa tego znaczeniu. Dodaję go do kąpieli, ponieważ pachnie jak już wspomniałam znanymi wszystkim pomarańczowymi ciastkami. Po wyjściu z wanny mogę cieszyć się gładką skórą bez dodatkowego smarowania jej balsamem.

Kawowy peeling również już zagościł na mojej skórze. Jest to idealna opcja dla leniuszków, którym nie chce się robić własnoręcznie podobnego cuda.
Pachnie iście świątecznie i dobrze zdziera martwy naskórek. Jedynym minusem jak to już jest w przypadku kawowych peelingów jest konieczność domywania prysznica z drobinek :D

Zaciekawił mnie również błyszczyk który zmienia swój kolor pod wpływem temperatury. Nawilża i pozostawia delikatną warstwę na ustach oraz rzeczywiście nadaje im lekko różowy kolor.

Przyznam, że świąteczne pudełko przypadło mi do gustu. Wpasowało się w klimat i podbiło moje serce :D

Jak minął Wam Sylwester? Co sądzicie o świątecznych pudełkach?