sobota, 31 maja 2014

Podsumowanie miesiąca: Maj

W końcu mogłam podciąć końcówki po maturach :D. Zaczął się czas błogiego spokoju. Mam nadzieję, że w czerwcu będę mogła już tylko świętować, a nie się dodatkowo zamartwiać.

Włosy na majowym zdjęciu są jeszcze przed podcięciem.

Ostatnie gorące dni nie służyły moim włosom w żadnym wypadku. Były suche i puszyły się, ale to nic nowego. Zauważyłam, że to właśnie lata w odróżnieniu do mnie nie lubią najbardziej.


Dopiero po tym zdjęciu zauważam całkiem spory przyrost. Czyżby to zasługa mojej wcierki wraz z Darsonovalem?
Pasemko kontrolne ma 43 cm
. Podcięcie wynosiło ok. 1 cm, a więc można śmiało powiedzieć, że grzywka urosła mi aż o 2 cm!
Długość nadal trzyma się twardo 53 cm. Mimo wszystko tragedii nie ma, bo to oznacza, że również ruszyła z miejsca o 1 cm.

Myślę, że w tym miesiącu pomogło mi połączenie wcierki Kulpol wraz z Darsonovalem. Włosy zdecydowanie mniej wypadają i nie przetłuszczają się aż tak mocno. Mogę je myć swobodnie co 3-ci, a nawet 4-ty dzień!

Nadal olejuję na odżywkę lub glicerynę. Końcówki po podcięciu wyglądają już znacznie lepiej. Są gładsze i nie przypominają jak przysłowiowego ,,mysiego ogona''.

Oto jak wyglądają po ostatnim podcięciu sprzed kilku dni:


Zauważyłam, że kiedy suszę je na szczotce, to końce wizualnie znacznie się przerzedzają. Jednak chyba pozostanę przy kręćkach :)

Co się działo w tym miesiącu:
- Wydałam ostateczny werdykt na temat olejku arganowego.
- Tworzyłam kręcioły na głowie jak Kasia nakazuje :)
- Zrecenzowałam wcierkę kwietnia.
- Świętowałam ograniczenie przetłuszczania skalpu!
- Opisałam jak działa na moich włosach nawilżająca maska z aloesem.
- Wysnułam pierwsze wnioski na temat mojego nowego nabytku, jakim jest Darsonoval.
- Maska hit jednak nie okazała się taka dobra. Pisałam o niej w tym poście.

Czerwiec będzie miesiącem przerwy od wcierek. Myślę, że również nie zacznę nowej suplementacji. Nie wspominałam Wam chyba, że codziennie z rana znowu zaczęłam pijać siemię lniane.

Mam nowy plan- chcę co mycie pozostawiać pod czepkiem maskę drożdżową od Bingo, którą otrzymałam ostatnio w ramach współpracy z tą firmą.
Myślę, że nawet poświęcę oddzielnego posta dla maseczki cynowej na twarz również od nich. Zauroczyła mnie i moją mieszaną buzię od pierwszego użycia!

Jeszcze w czerwcu będę pobudzała krążenie skóry głowy Darsonovalem, a następnie zrobię od niego przerwę.

Jak minął Wam momentami upalny maj? Dla mnie jak najbardziej pracowicie :)

czwartek, 29 maja 2014

Denko (14)

Po upałach za oknem deszcz i chłód. Jednak pogoda w tym roku chyba będzie jedynie trafiała ze skrajności w skrajność...


Co się sprawdziło:


1. Płyn do kąpieli Kneipp- ma bardzo ładny, kwiatowy zapach i dobrze się pieni. Nie wysusza i ma przyjemną dla oka butelkę... same plusy :)

2. Perfumowany balsam do ciała Escada- lekki balsam schowany we wiosennej tubce. Posiadał bardzo przyjemny zapach wiśni. Dobrze się wchłaniał i nie pozostawiał po sobie żadnej nieprzyjemnej warstwy.

3. Żel pod prysznic Mariza- Żel o przyjemnym dla oka, zielonym kolorze. Urzekł mnie swoją rześką, melonową wonią.

4. Żel peelingujący od Joanny- uwielbiam te maleństwa. Dobrze ścierają i pięknie pachną. W tym wypadku kiwi w żaden sposób mnie nie rozczarowało!

5. Próbka balsamu do ciała od Love Me Green- trafiła po raz kolejny w moje ręce dzięki spotkaniu bloggerek. Pięknie pachnie i nawilża ciało!

6. Próbka peelingu do twarzy od Love Me Green- co prawda peelingiem tego nie nazwę, ponieważ jest to raczej żel z delikatnymi drobinkami (coś dla wrażliwców). Mimo wszystko nie wysuszał, no i ten obłędny zapach cytrusów...


Średniaki:

1. Próbka kremu na noc Love Me Green- mocno treściwy krem. Wchłaniał się dość wolno. Dla mojej buzi to już za dużo...

2. Eyeliner od MaxFactor- wolę te w pisaku, ale pomijając już mój brak umiejętności. Był ciężki do zmycia, kruszył się, chociaż ratował się głęboką czernią, ale tylko przez jakieś 2 tygodnie...

Buble:

1. Olejek rycynowy- biedna rycynko, co Ty robisz w bublach? Nie zadziałała na mój skalp w tym miesiącu w ogóle. Nie powstrzymała wypadania, ani nie pomogła w walce z przyrostem...
Szkoda, kiedyś mój skalp odbierał ją zdecydowanie lepiej.

2. Mokre chusteczki do higieny intymnej GentleDay- albo mi się trafił wadliwy produkt, albo one wszystkie takie są. Chusteczki były prawie suche na wierzchu, a te na samym dnie sprawiały wrażenie delikatnie nasączonych. Nie podrażniały, ale przecież one miały być wilgotne, a nie suche...

wtorek, 27 maja 2014

Maska Gliss Kur Million Gloss- blask jak z reklamy?


Co oferuje nam producent:
Million Gloss to pierwsza linia do pielęgnacji Gliss Kur zapewniająca olśniewający połysk do 10 dni. Formuła maseczki dla włosów matowych, bez połysku ze skoncentrowanym eliksirem Gloss - Elixir i kompleksem płynnej keratyny zapewnia blask oraz miliony świetlistych refleksów we włosach do 10 dni* dzięki innowacyjnej technologii zatrzymywania blasku.
*Przy równoczesnym stosowaniu szamponu Gliss Kur Million Gloss.

Skład: 
Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride,  Glycol Distearate, Dimethicone,  Distearoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Dicaprylyl Carbonate, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Amodimethicone/Morpholinomethyl Silsesquioxane Copolymer, Panthenol, Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Keratin, Glycerin, Isopropyl Alcohol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Parfum, Polyquaternium-67, Lactic Acid, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Limonene, Trideceth-5, CI 42053.

Opakowanie:
Nie zachowała się niestety u mnie oryginalna ,,obudowa''. Mimo wszystko uwierzcie mi, że rzuca się mocno w oczy. Błyszczące opakowanie przykuwa wzrok. Sam pojemniczek na maskę jest wgodny i komfortowy w stosowaniu.


Konsystencja i zapach:
Maska sama w sobie jest dość gęsta. Zapach uwiódł mnie totalnie. Jest bardzo intensywny i mocno pefumowany, a do tego utrzymuje się na włosach nawet po myciu!
Sam kolor maski również jest dość nietypowy, bo błękitny :).

Moja opinia:

Jeszcze w marcowym podsumowaniu miesiąca pokusiłam się o stwierdzenie, że może to być maska ideał.
Kiedy nałożyłam ją po raz pierwszy, moje włosy zareagowały świetnie. Były gładkie, proste i mega miękkie oraz śliskie.
Niestety kolejne próby nie były już takie udane. Maseczka okazała się jedynie pięknie pachnącym przeciętniaczkiem. Wygładza włosy i ułatwia rozczesywanie, ale niestety nie zauważam już po niej tej gładkości co na początku.

Stosuję ją od czasu do czasu, kiedy chcę, aby moje włosy zachwycały zapachem.
Obietnica producenta również nie została spełniona. Zwiększonego blasku nie zauważam.
Jest dość lekka, więc bywa, że długość lubi się po niej puszyć.

Szkoda, że teraz nie sprawdza się tak dobrze jak za pierwszym razem. Mimo wszystko lubię ją za ten urzekający zapach.

Miałyście maseczkę z tej serii? Jak wrażenia?

niedziela, 25 maja 2014

Jak bedzie wygladala moja letnia pielegnacja?

Deviantart.com

Dzisiejszy post niestety bedzie bez polskich znakow. Moj komputer znowu wariuje, wiec pisze z tableta. Tym razem to ja zawinilam. Podczas czyszczenia prawdopodobnie go troche zalalam... no coz :D.

Chcialabym napisac, co zamierzam robic latem, aby moje wlosy przetrwaly te upaly.

1. Cos na glowe- jak tylko bede miala w planach dluzszy pobyt na sloncu to obowiazkowo nie bede mogla zapomniec o czyms na glowe. Wybor jest duzy- kapelusze, chustki i inne ,, zaslaniacze". Dzieki temu, ochronie dlugosc oraz skalp przed palacymi promieniami.

2. Zwiazywanie to podstawa- koczki i warkocze to moi nieodlaczni przyjaciele od kiedy mam dlugie wlosy. W letnie dni beda goscic na mojej glowie jeszcze czesciej. Slonce bedzie mialo ograniczony dostep do dlugosci wlosa i wyrzadzi mniejsze szkody.

3. Zabezpieczanie- silikony to moi letni przyjaciele. Nie unikam ich nawet w chlodniejsze dni, ale teraz nie bede mogla sie bez nich obejsc. Tworza ochronna warstewke na wlosach i zabezpieczaja je. Nie bede zapominac rowniez o naturalnych filtrach UV. Olej arganowy oraz (jesli kupie) z pestek malin, beda ku temu swietnie sluzyly.

4. Emolienty i humektanty- skladniki, ktore beda dominowac w letniej pielegnacji. Jak juz wczesniej pisalam, moje wlosy nie lubia tej pory roku. Sa wiecznie suche i wymagaja ciaglego nawilzania.

5. Rzadsze oczyszczanie- wlosy myje juz znacznie rzadziej niz wczesniej. Poza tym, po takim myciu dlugosc jest jeszcze bardziej sucha. Do tej pory oczyszczalam swoja glowe raz na tydzien. Teraz mysle, ze ogranicze to do razu na dwa tygodnie.

6. Wiecej wody!-jest ona jednym z najwazniejszych elementow pielegnacji wlosow od wewnatrz. Nie zapominam o jej piciu na codzien, ale teraz mam w planach wypijac jej jeszcze wiecej.

7. Moj przyjaciel olej- bede starala sie olejowac wlosy przed kazdym myciem. Zauwazylam, jak ta metoda im sluzy, kiedy z nieba leje sie zar.

8. Codzinne odzywki- ...beda lekkie. Nie zamierzam obciazac nadmiernie wlosow.

To najwazniejsze punkty, ktorych zamierzam sie trzymac tego lata. Mysle jednak, ze o czyms jeszcze zapomnialam...
Zapewne Wy macie wiele pomyslow jak przetrwac letnie dni! Podzielcie sie nimi ze mna, a na pewno opublikuje je w tym poscie :)

piątek, 23 maja 2014

Złożona pielęgnacja (8)

Od wczoraj mam już pełnowymiarowe wakacje :). Cieszę się, że na ustnych wypadłam bardzo dobrze. Teraz pozostaje mi czekać na wyniki pozostałych pisemnych matur!

Ostatnio moje włosy przechodzą bad hair days. Może to przez coraz cieplejsze dni i dość intensywnie, palące Słońce? Przekonałam się już na poprzednich wakacjach, że kiedy jest gorąco, to na mojej głowie panuje dość spory popłoch.
Włosy są zazwyczaj suche i sianowate bez względu na to, co na nie nałożę. Ciekawa jestem jak będzie w tym roku.

Ale wróćmy do mojej złożonej pielęgnacji:

Włosy klasycznie wymyłam szamponem Bioelixire, a na skalpie wylądowała piana z mydełka Sesa. Długość zasmakowała w mieszance maski aloesowej Domowe Recepty wraz z 8 kroplami oleju ze słodkich migdałów oraz taką samą ilością keratyny.
Całość pozostała pod czepkiem przez godzinę.
Mieszankę zmyłam szamponem Plantea Organica dodającym objętości, a następnie w długość wmasowałam brązową Baleę na kilka minut.

Skalp klasycznie podsuszyłam suszarką, a reszta schła naturalne.


Jestem już przekonana, że to keratyna tak ładnie podbija mój skręt. Zawsze po jej użyciu na mojej głowie formują się mocniejsze fale oraz loczki na końcach.
Włosy były puszyste i mięciutkie. Szkoda, że cały czas brakuje im nawilżenia, ale na razie obwiniam o to pogodę i ich ,,gorącowstręt''.

Jeśli chcecie dopieścić swoje włosy i przy okazji podzielić się swoim pomysłem na moim blogu piszcie śmiało!
Swoje propozycje wraz ze zdjęciami po złożonej pielęgnacji wysyłajcie na: michasiamini444@gmail.com


W końcu będę już mogła podciąć końcówki. Myślę, że pójdzie ich znacznie więcej niż zwykle.
Nie miały do czynienia z nożyczkami już dobre 4 miesiące!


Jak się mają Wasze włosy w te słoneczne dni ;)?

środa, 21 maja 2014

Pierwsze efekty używania Dasonoval'a

Od jakichś 2 tygodni jeszcze posiadaczką takiego sprzętu, jakim jest Darsonoval.
Pierwszy raz przeczytałam o nim na blogu Eve.


A tak prezentuje się zawartość pudełka:


Darsonowal ma bardzo szerokie zastosowanie:
  • Zabieg darsonwalizacji szybko i skutecznie ujędrnia i wygładza skórę.
  • Następuje redukcja zmarszczek mimicznych oraz związanych ze starzeniem się – widoczny jest po zabiegu tzw. efekt liftingu.
  • Ma silnie działanie bakteriobójcze dzięki powstającemu w trakcie zabiegu ozonowi.  Zabieg przy użyciu darsonvala jest wykonywany przed i po wykonaniu zabiegu kosmetycznym w celu redukcji bakterii.
  • Darsonval zalecany jest do leczenie trądziku młodzieńczego oraz pojedynczych zmian trądzikowych (wyprysków). Likwiduje ropne krosty i czyraki oraz blizny po nich pozostałe. Niszczy bakterie patogenne, które powodują trądzik np.: Propionibacterium acnes; Corynebacterium acnes; Brevibacterium acnes; Pityrosporum ovale; Malassezia furfur; Staphylococus albus; S. aureus.
  • Likwiduje opryszczki, w tym wargowe.
  • Przeciwdziała wypadaniu włosów, w tym wynikające łysienia plackowatego, jak i łojotokowego.
  • Zwalcza łupież przetłuszczanie się włosów.
  • Skutecznie redukuje rozstępy.
  • Likwiduje blizny i przebarwienia.
  • Ściąga rozszerzone pory oraz hamuje wydzielanie sebum przez co skóra nie „świeci się” i wygląda na zdrowszą.
  • Poprawia ukrwienie skóry.
  • Przyspiesza przemianę materii.
  • Przeciwdziała wydzielania nadmiernego łoju przez skórę, tzw. łojotoku.
  • Wspomaga transport substancji aktywnych w głąb skóry.
  • Pobudza procesy regeneracji i odnowy skóry.
  • Prąd darsonvala aktywnie stymuluje złuszczanie martwego naskórka.
  • Zabieg darsonwalizacji zalecany jest po depilacji woskiem w celu uniknięcia zapalenia mieszków włosowych.
  • W efekcie finalnym po regularnym stosowaniu urządzenia skóra pozostaje miękka, gładka i pozbawiona wszelkich niedoskonałości. 
 
 Wykonuję codziennie masaże skóry głowy przez 15 min oraz co 2-gi dzień twarzy przez ok. 10 min.
Podczas tych pierwszych oczywiście przeczesuję również długość włosów. Oto efekty:


Zauważalne jest wygładzenie (szczególnie na zdrowych partiach włosów wyżej) i okiełznanie odstających włosków.
Co do skalpu- już po kilku zabiegach widzę, że przetłuszczanie ograniczyło się można powiedzieć do minimum. Mogę myć włosy teraz nawet co 4 dni! (Dla przypomnienia kiedyś co 2-gi).

Twarz też jakby odrobinę się uspokoiła. Nie świeci się tak mocno i szybciej ,,spija'' wszelkiego rodzaju kremy i oleje.

Myślę, że jak na te niecałe 2 tygodnie to efekty są już bardzo zadowalające.

Darsonoval'owi poświęcę jeszcze w przyszłości jeszcze jeden post, w którym wypowiem się ostatecznie na jego temat.
Narazie mogę jedynie powiedzieć, że sprzęt zadowala mnie w 100%!

Korzystałyście z zabiegów Darsonoval'em? Zainteresowałam Was tym sprzętem chociaż trochę?

poniedziałek, 19 maja 2014

Domowe Recepty Wzmacniająca maska do włosów- zielona kawa i aloes


Co oferuje nam producent:
Wzmacniająca maska z podwyższoną zawartością naturalnych składników, pomoże chronić włosy przed negatywnym wpływem zanieczyszczonego środowiska.
Składniki aktywne: Aloes (Aloe Barbadensis Leaf Juice) – ma działanie antybakteryjne, przeciwzapalne, stymuluje metabolizm komórkowy, usuwa nadmiar sebum i i zapobiega łupieżowi. Dzika róża (Rosa Canina Fruit Oil) - odżywia, nawilża i uelastycznia włosy. Olej z łopianu większego( Arctium Lappa roqt Extract ) - przeciwdziała wypadaniu włosów, łupieżowi, ma działanie antyseptyczne, oczyszczające, sebostatyczne, kojące. Działa tonizująco na skórę głowy. Olej z nasion zielonej kawy (Coffea Arabica (Coffe) Seed Oil)- dzięki zawartości kwasu hialuronowego i wielu witamin zapewnia intensywne długotrwałe nawilżenie. Skutecznie odżywia, regeneruje i wzmacnia włosy. Olej z orzeszków makadamia (Macadamia Temifolia Seed Oil) - do pielęgnacji wysuszonych, łamliwych, kruchych włosów.


Skład:
Aqua with infusion of: Aloe Barbadensis Leaf Juice, Rosa Canina Fruit Extract, Arcticum Lappa Root Extract, Coffea Arabica (Coffe) Seed Oil, Macadamia Temifolia Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Cetearyl Alcohol, Dipalmitoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Ceteareth-20, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

Opakowanie:
Zakręcany słoiczek z ochronnym wieczkiem pod spodem. Opakowanie zawiera w środku łyżeczkę, aby korzystanie z maski było bardziej higieniczne. Lubię takie rozwiązania!


Konsystencja i zapach:
Maska ma dość rzadką konsystencję, ale nie spływa z włosów. Jej zapach przypomina mi balsam na kwiatowym propolisie. Lekko kwiatowy i słodki.

Moja opinia:
Zacznę od tego, że maseczka jest baaardzo wydajna. Ogromy 500ml słój będzie nam służył przez długi czas.
Wrócę teraz jednak do działania.
Najlepiej spisywała się pozostawiana pod czepkiem na ok. godzinę. Włosy po jej zastosowaniu były miękkie, aczkolwiek nie zauważyłam dociążenia jakie lubię. Nadawała blasku i zdecydowanie ułatwiała rozczesywanie.
Nakładana na skalp nie powodowała przyklapu, ale też nie robiła praktycznie nic, oprócz jego porządnego nawilżenia.

Nadaje się za to dobrze do wzbogacania półproduktami. Kiedy dodam do niej kreatyny i olejku, to tworzy się z niej zmiękczająca i dociążająca maska.

Myślę, że spodoba się dla każdego typu włosa, chociaż nie oczekujcie od niej efektów wow.


Maskę otrzymałam w ramach współpracy z
http://2.bp.blogspot.com/-KS2fR8DEfig/U1jJvG3Z6fI/AAAAAAAAB7Y/j8ks3U3yZOM/s1600/unnamed.jpg
...co nie wpłynęło nawet w najmniejszym stopniu na moją opinię.

Próbowałyście już masek z serii Domowe Recepty?

sobota, 17 maja 2014

Złożona pielęgnacja (7)- Ewa

Ostatnio nie miałam czasu na sporządzenie włosom prawdziwego spa. Matury zabrały mi sporą ilość czasu. Jeszcze ten tydzień i będę wolna!

Raz próbowałam coś poeksperymentować, ale nawet nie miałam jak zrobić zdjęcia. Po zmyciu maski nałożyłam odżywkę Artiste na kilka minut. Włosy były bardzo napuszone, a nawet można rzec, że lekko przeproteinowane.
Używam jej już od jakiegoś czasu i mogę stwierdzić, że moje włosy nie chcą jej przyswoić nawet dodawaną do masek, a co dopiero solo.
Muszę poeksperymentować i wmasowywać ją w długość pod olej.

Czas jednak na złożoną pielęgnację Ewy.

Wieczorem nałożyła wywar z siemienia lnianego z dodatkiem 5 kropli kolagenu i elastyny, a następnie po godzinie dodała olejku arganowo- migdałowego Alverde. Pozostawiła to wszystko na noc.
Drugiego dnia wymyła skórę głowy szamponem Anti Age Logona z dodatkiem kilku kropli gliceryny. Długość oczyściła odżywka nawilżająca Isana.

Po myciu nałożyła mieszankę- odżywka bananowa The Body shop rozrobiona pół na pół z szamponem/maską ghassoul rośliny morskie, oraz dodatkiem siemienia lnianenego i trzymała całość 5 godzin pod turbanem.

Po zmyciu całości zrobiła im kąpiel lnianą:

 

 Na dość mokre włosy nałożyła sporą ilość żelu lnianego i ugniatała przed ok. godzinę.


Włosy mają mega objętość (oj zgadzam się z tym w 100%!), chociaż skręt był luźniejszy. Blask w normie, ale za to sprężystość długości zachwyciła naszą Ewę ;)

Pielęgnacja jak najbardziej udana!

Również zachwyciła Was ta objętość?

PS Chciałabym Wam również zdradzić, że kilka dni temu dotarł do mnie Darsonval. Kto śledzi bloga Eve, ten trochę już o nim usłyszał. Pisała o tym sprzęcie tutaj.
Pierwsze efekty zauważyłam już po przeczesaniu długości! Na pewno poświęcę mu oddzielnego posta.

czwartek, 15 maja 2014

W końcu ograniczyłam przetłuszczanie skalpu! Mydło cedrowe Agafii

Pisząc tego posta jestem bardzo zadowolona, ponieważ po roku poszukiwań znalazłam coś skutecznego, co pomaga mi w walce z przetłuszczającą się skórą głowy! W końcu!


Co oferuje nam producent:
Mydło cedrowe, zawiera ekstrakty roślinne i oleje o właściwościach pozwalających  zachować młodość ciała oraz siłę i blask włosów.

Skład:
Aqua, Pinus Sibirica Oil, Sorbitol, Sodium Cocoyl Isethionate, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Stearic Acid, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Empetrum Sibiricum Extract, Juniperus Oxycedrus Extract, Organic Arnica Montana Oil, Saponaria Officinalis Extract, Pinus Sylvestris Tar, Cedrus Deodara Oil, Guaiacum Officinale Balm, Caramel, Chlorophylin Copper Complex, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid.

Opakowanie:
Zakręcany słoiczek z wieczkiem, pod którym znajduje się ochronny kawałek plastiku.



Konsystencja i zapach:
Mydło jest gęste i trochę przypomina żywicę. Pachnie ziołowo- jak na mój nos bardzo przyjemnie i do tego świetnie się pieni.

Moja opinia:
Kiedy tylko dostałam propozycję, że mogę przetestować naturalne mydło bardzo się ucieszyłam. Wiele osób je zachwala, więc pomyślałam, że może sprawdzi się i u mnie. Jeśli nie dałoby rady na włosach, to przecież pozostają jeszcze inne części ciała.

Pierwsza próba z nim nie była zbyt udana. Postanowiłam, że wymyję włosy wyłącznie mydłem.
Po wyschnięciu niestety szału brak. Włosy domyte, ale niestety również pokryte nieprzyjemną, mydlaną warstwą. Ciężko mi ją opisać. Coś podobnego miałam, kiedy robiłam płukankę z kwiatu lipy. Wrażenie czymś oblepionych i gumowatych włosów towarzyszyło mi aż do następnego mycia. Mimo wszystko zauważyłam, że skóra głowy pozostała dłużej świeża.

Za drugim podejściem zdecydowałam się na pierwsze mycie mydłem, a drugie delikatnym szamponem (zawsze zmywam oleje 2 razy).
To okazało się strzałem w 10! Ta metoda dodała mojej fryzurze objętości i uregulowała wydzielanie sebum.
Zauważyłam również, że mydło działa nie tylko podczas jego stosowania. Kiedy postawiłam na sam szampon, mój skalp nadal był uspokojony.

Jak się spisuje na twarzy i ciele? Bardzo dobrze, chociaż pod prysznicem mam problem z jego wydobyciem. Nie chcę, aby woda dostawała się do opakowania, bo mogłoby to skrócić i tak już krótką datę ważności (9 miesięcy).
Ciało jest oczyszczone, ale wymaga nawilżenia.
Tak samo jest w przypadku twarzy. Jest ona bardzo odświeżona, ale stają się na niej widoczne suche miejsca. Nie obędzie się bez nałożenia kremu.

Cóż mogę więcej napisać? Jestem bardzo zadowolona, że firma
http://biosferapolska.pl/
dała mi możliwość testowania tego produktu. Nie miało to oczywiście żadnego wpływu na moją pochwalną opinię.

Lubicie naturalne mydła? Możecie mi jeszcze jakieś polecić?

wtorek, 13 maja 2014

Zabieg Hammam na mieszanej skórze twarzy

Pamiętacie jak w poście o Spotkaniu Bloggerek pisałam Wam, że na jednej z nas wykonywany był zabieg Hammam?
Kiedy dostałyśmy upominki w postaci mini zestawu do tego domowego spa od Ana- Collection byłam bardzo ciekawa jak spisze się na mojej twarzy.

Dzisiejszy niewłosowy post chciałabym poświęcić właśnie relacji z dzisiejszego domowego zabiegu Hammam.

Na początek chciałabym jednak napisać kilka słów na temat mojej cery:
Nie jest zbyt problematyczna. Niespodzianki pojawiają się na niej bardzo sporadycznie. Niestety moja strefa T wiecznie się świeci. Okolice brody i policzków są często suche.

Kiedy macie już mój mały opis twarzy to myślę, że mogę zaczynać :)

Wybaczcie ten kawałek kleju na olejku arganowym. Kompletnie go nie zauważyłam podczas robienia zdjęć ;).

Otrzymałam również małą broszurę z instrukcją, jak należy wykonać ten zabieg:

Na co więc czekać? Do roboty!

Nie miałam dzisiaj weny do robienia sobie parowej sauny na twarz, więc pominęłam ten punkt (tak wiem, jestem leniwa).
Nawilżyłam lekko buzię i wzięłam odrobinę czarnego mydła. Pachnie dość specyficznie, na pewno niezbyt przyjemnie.


Pozostawiłam je na buzi przez ok. 4 min., a następnie zmyłam ciepłą wodą. Już wtedy czułam, że moja skóra jest bardzo mięciutka i gładka.
Co prawda rękawicy Kessa nie posiadam, ale postanowiłam, że pobudzę krążenie dzięki innej peelingującej rękawicy.
Uwierzcie mi, że takie gadżety to naprawdę przydatna rzecz. Po dzisiejszym dniu się do niej w końcu przekonałam. Po takim ścieraniu buzia była gładka i miękka. Nawet skóra pod uszami (która jest wiecznie szorstka) znacznie się wygładziła!

Czas na trzeci etap. Wsypałam kilka ,,kamyków'' glinki rhassoul (ok. 4-5) na spodeczek i zaczęłam dolewać wody.

Okazało się, że ich rozpuszczenie nie należy do najłatwiejszych i wymaga mega cierpliwości. Pochłaniały wodę, ale nadal były twarde. Całe szczęście po 5 minutach zmagań z glinką uzyskałam gładką masę, którą mogłam nałożyć na twarz. Dodałam do niej zgodnie z zaleceniami kilka kropli olejku arganowego.

Oto jak papka prezentowała się na mnie :D:


Trzymałam ją ok. 15-20 min. spryskując co jakiś czas wodą, ponieważ nie lubię, kiedy glinka zasycha. Twarz swędzi niemiłosiernie i do tego to uczucie ściągnięcia...

Kiedy czas upłynął zabrałam się za zmywanie. Jak to z glinkami bywa- nie należało ono do najłatwiejszych. Nawet ciepła woda nie ułatwiała zadania.

Gdy było już po wszystkim w wilgotną buzię zaczęłam wcierać kolistymi ruchami olejek arganowy, aż do całkowitego wchłonięcia.


Nie jestem przyzwyczajona do nakładania olejków na twarz. Nie przepadam za tłustą warstewką jaką po sobie zostawiają. Nie używam podkładów, dlatego nie mogę zamaskować błyszczenia.
Dzisiaj mogłam sobie na nie pozwolić, ponieważ mam ,,domowy dzień'' :D.

Jakże miłym zaskoczeniem był fakt, że błysk zniknął po ok. 20 minutach. Twarz stała się bardzo miękka i gładka. Jak pupa niemowlaka! :)
Zauważyłam, że jest bardziej promienna i sprężysta. Zniknęły wszystkie suche skórki!

Jestem bardzo zadowolona z zabiegu Hammam. Mój zestaw będzie mi jeszcze służył przez jakiś czas, bo można śmiało powiedzieć, że składniki są bardzo wydajne. Dzisiejszy dzień dla twarzy uważam za baardzo udany!

Próbowałyście zabiegu Hammam? A może czujecie się skuszone :)?

sobota, 10 maja 2014

Zatrzymaj wypadanie z ampułkami Seboradin! Czyżby?


Co oferuje nam producent:
Zapobiega wypadaniu, pobudza je do odrostu, intensywnie wzmacnia i regeneruje włosy.
Zawiera kompleks witamin z grupy B, ekstrakty roślinne i olejki eteryczne.
Odżywia i wzmacnia mieszki i cebulki włosów. Wyciąg z czarnej rzodkwi wzmacnia włosy
i stymuluje je do szybszego odrostu. Ekstrakt z ziela dziurawca łagodzi podrażnienia skóry głowy, eliminuje swędzenie. Ekstrakt z kłączy tataraku, olejek kolendrowy, kompleks witamin grupy B zapobiegają przetłuszczaniu się włosów, regulują pracę gruczołów łojowych.
Olejek z drzewa herbacianego, tymol działają antybakteryjnie, hamują rozwój mikroorganizmów w mieszkach włosowych- przyczynę powstawania łupieżu i innych zmian skórnych. Olej rycynowy, aloes nadają włosom gładkość i połysk. Pierwsze, widoczne efekty już po 2 tygodniach stosowania. 

Skład:
Aqua, Alcohol (and) Propylene Glycol (and) Diethyl Phthalate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Hypericum Perforatum Extract, Calamus Extract, DMDM Hydantoin, Raphanus Nigra Extract, Dehydroacetic Acid (and) Imidazolidynyl Urea (and) Methylparaben (and) Propylparaben (and) Triethylene Glycol, Nicotinamide, Quaternium- 80, Pyridoxine Hydrochloride, Parfum, Aloe Barbadensis Extract, Tea Tree Oil, Thymol, Coriander Oil, Castor Oil, Colour Cl 17200

Opakowanie:
Ampułki zamykane koreczkiem. Przelewałam ich zawartość do mojego ulubionego aplikatora po Joannie Rzepie.


Konsystencja i zapach:
Lekko fioletowy płyn pachnie dość alkoholowo i specyficznie jak dla serii Niger. Czuć tutaj rzepę, ale nie tak intensywnie jak w przypadku np. balsamu.

Moja opinia:
Kuracja co prawda ma wystarczyć na 14 dni, ale w moim wypadku jedna ampułka służyła mi na dwa wieczory, a więc Seboradin towarzyszył mi przez cały miesiąc.

Nie będę owijać w bawełnę- nie zauważyłam ograniczenia wypadania włosów, ani ich wzmocnienia.
Wcierka nie przyspieszała przetłuszczania się skóry głowy, ale też go nie spowalniała.

Pozytywną rzeczą, jaką wywołała na mojej głowie było pojawienie się nowych baby hairs. Co prawda nie jest to busz małych włosków, ale zawsze to coś :)

Przyrost w tym miesiącu wynosił okrągłe 0 cm, a więc Seboradin nie pomógł mi w tej kwestii ani trochę.

Przyznam, że się odrobinę rozczarowałam. Co prawda moje włosy nie lecą w dużych ilościach, ale jednak wolałabym, aby po myciu na wannie było ich znacznie mniej.

Podsumowując: Osobiście kuracji nie polecam. Jeśli zależy nam na zgęszczeniu włosów poprzez nowe baby hairs to są znacznie skuteczniejsze wcierki niż ta- np. Jantar.

Miałyście do czynienia z ampułkami Seboradin? Jak się spisały u Was?

czwartek, 8 maja 2014

Loko-fale sposobem Kasi

Kiedy zauważyłam na blogu Kasi wpis o kręceniu włosów jej metodą postanowiłam, że muszę ją wypróbować. Moja wersja jest odrobinę zmodyfikowana.

Na początek postanowiłam, że wgniotę w nie odżywkę b/s Joanna niebieską wersję, a nie żel.

Ale zacznę od początku:

Wymyłam włosy szamponem Planeta Organica dodającym objętości, a następnie nałożyłam na nie odżywkę Balea i pozostawiłam na 10 min.

Od tego momentu wszystko robię z głową spuszczoną do dołu:
Zmywam odżywkę, a następnie raz skręcam włosy, aby odsączyć z nich odrobinę wody. Następnie wylewam na rękę odrobinę odżywki b/s Joanna i wgniatam ją we włosy od dołu do góry. Odciskam z nich tym samym resztę wody. Tą czynność wykonuję ok. 3 minuty.

Powstałych loczków nie rozdzielam jeszcze palcami, tylko biorę bawełnianą koszulkę i ciągle je ugniatam.
Kiedy są już w miarę suche prostuję się i roztrzepuję je palcami przy samej głowie.

Zaraz pod odsączeniu w bawełnianą koszulkę

Tutaj jak wyglądają z tyłu. Specjalnie nie ucinałam zdjęcia, ponieważ totalnie rozłożyły mnie na łopatki te uszy po prawej stronie :D. Pamiętacie zdjęcie z kotem? Zwierzaki uwielbiają się wcinać!

Całkowicie suche z lampą wieczorem

...i drugiego dnia bez lampy (tak, wszystkie moje ,,domowe'' koszulki są żółte i wyglądają identycznie :D)


Jak już zapewne zauważyłyście po myciu nie zostały w ogóle rozczesane nawet palcami.

Nie puszyły się, ale na końcach nie były też tak mięciutkie jak zazwyczaj po wyszczotkowaniu. Mimo wszystko uzyskany skręt mi się podoba.

Zamierzam spróbować żelu lnianego oraz ugniatania w pozycji prostej. O efektach na pewno Was poinformuję :)

A teraz trochę nowości, które otrzymałam w ramach współpracy z BingoSpa.



Jakie są Wasze ulubione metody kręcenia włosów?

wtorek, 6 maja 2014

Olejek arganowy w akcji


Co oferuje nam producent:
Przeciwzmarszczkowy i przeciwstarzeniowy. Odmładza i regeneruje włókna kolagenowe. Zmiękcza i wygładza skórę twarzy, ciała i rąk. Przywraca blask i jedwabistość włosom.

Skład:

100% olej arganowy bez dodatków chemicznych tłoczony na zimno.

Opakowanie:
Szklana buteleczka zamykana nakrętką. Szkoda, że nie posiada żadnego dozownika. Przez duży otwór ciężko wylać małą ilość oleju.


Konsystencja i zapach:
Olej sam w sobie jest dość ciężki i tłusty. Ma delikatny, ale niezbyt przyjemny dla nosa zapach. Co prawda świeży olej arganowy powinien być bezwonny. Kiedyś dostałam jego odlewkę od swojej koleżanki. Śmierdziała tak okropnie, że nie mogłam jej stosować...

Moja opinia:
To właśnie dzięki Wielkiej Akcji Testowania na portalu urodaizdrowie.pl mam możliwość wypróbowania olejku arganowego ze Sklepu Orientalnego Casablanca.
Nie jestem fanką nakładania olei na ciało oraz skórę twarzy, a więc opiszę Wam tylko, jakie efekty zauważyłam na włosach.

Świetnie nadaje się do olejowania długości. Oczywiście nakładam go wyłącznie na odżywkę, albo glicerynę, żeby nie mieć problemów z domyciem.
Dyscyplinuje niesforne pasma. Sprawia, że są mięsiste i wyglądają na o wiele zdrowsze :)

Sprawdził się również wcierany w końcówki. Jeśli nie przesadzimy z jego ilością to poskromi puch, a zarazem wygładzi i wizualnie scali rozdwojone końce.

Miałam cichą nadzieję, że jednak nie spisze się na moich włosach... Dlaczego? Bo jego cena jest dość wysoka. No, ale niestety na moją niekorzyść bardzo się z nim polubiły.

A teraz czas na pytanie do maturzystów:
Czy Waszym zdaniem matura z polskiego i matematyki była trudna? Dla mnie tak...

Lubicie się z arganem ;)?

niedziela, 4 maja 2014

Podsumowanie miesiąca: Kwiecień

Komputer już naprawiony :). Myślałam, że będzie gorzej, ale całe szczęście dzisiaj jeszcze mogę szybko powtórzyć do jutra lektury...
Czas więc na spóźnione podsumowanie miesiąca.


Mam wrażenie, że moje włosy stoją w miejscu. Potwierdza to przyrost na pasemku kontrolnym, które nadal wynosi 53 cm. Nic nie pomogło wcieranie ampułek z Seboradinu. W tym miesiącu postawiłam na Kulpol, który dostałam od mojej włosowej siostry. Mam nadzieję, że chociaż trochę je ruszy z miejsca...

Przed każdym myciem sumiennie olejowałam włosy na odżywkę lub glicerynę co sprawiło, że są one teraz bardziej miękkie i gładkie. Zauważyłam, że nawet przed głębszym oczyszczaniem są zadowolone z odpowiedniej dawki olei, których nigdy im za mało.

Akurat tego dnia, kiedy robiłam im zdjęcie ładnie się układały i były bardzo gładkie. Postanowiłam więc wstawić trochę więcej zdjęć :D


Rzadko są w tak dobrym nastroju, więc niech ta chwila zostanie uwieczniona w tym poście :).

Co się działo w tym miesiącu:
- Pokochałam olejowanie na odżywkę
- ... a po chwili zdradziłam je z olejowaniem na glicerynę.
- Stwierdziłam, że poprzedni miesiąc zmarnowałam dzięki wcierce Gloria.
- Znalazłam winowajcę, który podrażniał mój stalowy skalp!
- Oceniłam też jak dobra jest wielofunkcyjna odżywka z Biedronki Deba.
- Zaczęłam przygodę z glinkami. (UWAGA!- za chwilę edytuję ten post. Moja skóra swędziała przez to, że nie potrafiłam się obsługiwać glinką).
- Byłam na jakże przeze mnie oczekiwanym Spotkaniu Bloggerek!
- Na skalpie oczywiście lądowało co tydzień mydełko Sesa.
- ... a co mycie olejek rycynowy.
- Miałam urodziny, które spędziłam nad książkami.

Chciałam się zabrać w maju za jakiś suplement, ale dostałam od Eternity wcierkę, którą muszę rzetelnie ocenić!

Już jutro matura! Trzymam kciuki za wszystkich maturzystów i życzę połamania długopisów!

Gotowi na maj? :D

sobota, 3 maja 2014

Małe usprawiedliwienie- awaria

Dzisiaj pojawić miał się post dotyczący miesięcznej aktualizacji, ale jak na złość zepsuł mi się komputer. Myślę, że to coś z systemem, więc naprawa może trochę potrwać.
Złośliwość rzeczy martwych- za kilka dni matura, a ja muszę robić zadania z matematyki z telefonu...
Chociaż z drugiej strony to I dobrze. Nie marnuję czasu na niepotrzebme rzeczy... :)

Mimo wszystko mam nadzieję, że już za niedługo odzyskam swój sprzęt I będę mogła wrócić do pisania.

Trzymajcie za mnie kciuki I do napisania! :)