niedziela, 30 czerwca 2013

Denko (3) + Bloglovin

Przesunęłam termin denka jak widać. Teraz będzie tak jak należy pod koniec miesiąca :). Zaczynajmy:


1. Antyperspirant Rexona Clear Diamond- Dobrze chronił i ładnie pachniał. Możliwe, że jeszcze kiedyś znajdzie się na mojej półce. Może kupię ponownie

3. Próbka żelu pod prysznic Hugo Boss Pour Femme- Ładny, ale lekko ciężki zapach długo utrzymywał się na ciele. Dobrze się pienił i nie wysuszał skóry. Pomimo pozorów wystarczył mi na bardzo długo. Nie kupię ponownie (ze względu na cenę)

4. Krem do rąk Neutrogena- szybko się wchłaniał i ładnie nawilżał dłonie. Będę do niego jeszcze wracać. Kupię ponownie

5. Mgiełka wzmacniająca do włosów Radical- Przesuszała włosy, więc stosowałam ją jako wcierkę po myciu. Nie przetłuszczała, ani nic nie dawała. Przyda mi się jedynie opakowanie z atomizerem. Nie kupię ponownie

6. Zmywacz do paznokci Isana- Nie wysusza nadmiernie płytki i dobrze zmywa. Mam obecnie większe jego opakowanie. Kupię ponownie

7. Balsam na kwiatowym propolisie Babuszki Agafii- Recenzje znajdziecie tutaj. Może kupię ponownie

8. Próbka balsamu do ciała Bvlgari- Piękny zapach, który towarzyszy skórze cały dzień. Wspaniale nawilża i sprawia, że skóra jest bardzo miękka. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miała okazję go poużywać. Może kupię ponownie

9. Olej z nasion bawełny- Lubiłam dodawać go do masek. Ładnie nabłyszczał włosy i odrobinę wygładzał. Póki co czaję się na inne, więc nie sądzę, że tak szybko zagości u mnie ponownie. Może kupię ponownie

10. Odżywka kokosowa Balea- Nie poświęciłam jej oddzielnego posta, ponieważ nie robiła większych cudów z moimi włosami. Ot taka zwyczajna odżywka lekko wspomagająca rozczesywanie i na tym pozostanę... Nie kupię ponownie

11. Peeling cukrowy Alterra- Lubiłam go za zapach i delikatny masaż podczas prysznica, bo na większy peeling nie możemy liczyć. Możliwe, że jeszcze kiedyś do niego wrócę, chociaż z wydajnością w tym przypadku było bardzo słabo. Może kupię ponownie

12. Próbka maseczki Biovax do włosów przetłuszczających się- bardzo podobał mi się jej cytrusowy zapach. Nie przedłużyła świeżości włosów i jakiegoś wielkiego efektu ,,wow'' też nie było. Nie kupię ponownie

13. Próbka maseczki Biovax do włosów ciemnych- ta wersja spisała się lepiej na moich włosach. Były po niej lśniące i gładkie oraz lekko ujarzmione. Myślę, że wrócę jeszcze kiedyś do jej pełnowymiarowej wersji. Kupię ponownie

A jak u Was idzie denkowanie? Macie jakichś swoich ulubieńców czerwca?

Również i ja założyłam Bloglovina  :). Link w lewym górnym rogu.

piątek, 28 czerwca 2013

Moc warkoczyków

Czy żadna z Was nie chciała nigdy powrócić do czasów młodości i chociaż przez chwilę być posiadaczką wielu małych warkoczyków na głowie?

Pamiętam, że kiedyś dzięki tej metodzie moje włosy nabierały podwójnej objętości oraz całkiem nieźle się prezentowały, a więc przystąpiłam do działań.

Robienie warkoczyków zajęło mi na oko jakieś 30 min. Nie miałam cierpliwości zaplatać ich do końca, ponieważ lekko się spieszyłam, więc pozostawiałam końcówki na wolności.
Wcześniej rzecz jasna wymyłam włosy i nałożyłam na nie balsam tybetański. Jego recenzja jeszcze się ukaże, ale mogę Wam zdradzić, że nie mogę przestać dotykać swoich pasm po jego użyciu.

Jeszcze wilgotne włosy zaczęłam zaplatać w małe warkocze dokoła mojej głowy. Do ich związywania posłużyła mi zwyczajna nitka.
Z taką fryzurą na koniec dnia położyłam się do snu (nitki lekko się zsuwały, więc związałam warkoczyki gumką u ich nasady, tak jak zwyczajny kucyk oraz na samym dole).

Oto jaki efekt uzyskałam następnego dnia:


Włosy zyskały mega objętość. Utworzyły się na nich delikatne fale, które nie znikają nawet pomimo deszczowej pogody.
Cały urok psują oczywiście smętnie wiszące końcówki, ale jak już mówiłam nie miałam czasu, aby poświęcić im więcej uwagi.

Od czasu do czasu możemy sobie pozwolić na taką fryzurę, kiedy zależy nam na lekkich falach oraz zwiększonej objętości.

Ku mojemu zdziwieniu włosy pomimo pozorów na zdjęciu wcale się nie puszyły. Mogę dodać, że również się lekko wyprostowały, pomijając delikatne fale.
Jestem bardzo zadowolona z efektów ;)

Próbowałyście siły w tworzeniu niezliczonych ilości warkoczyków na swoich głowach :)?

środa, 26 czerwca 2013

(6) MSSN... Większą objętość włosów w 2 minuty


Kiedy rano wstajemy z łóżka nie zawsze mamy czas na poświęcanie większej uwagi włosom. Zapomniałyśmy związać je na noc do góry i wyglądają z tyłu jak jeden wielki przyklap? Jest na to rada.

Najlepszym sposobem na szybkie ,,postawienie włosów'' bez ingerencji lakierów oraz innych cudów jest masaż skóry głowy.
W tym wypadku najlepiej sprawdza się u mnie masażer z Biedronki.
Ale o co z tym wszystkim chodzi? Co ma masowanie skalpu do odbicia włosów od nasady? Otóż ma.

Kiedy robimy okrężne ruchy palcami bądź masażerem na skórze głowy, chcąc lub nie lekko plączemy włosy. Lekko skołtunione pasma unoszą się i nie są już takie przybite do skalpu.

Jeśli nie mamy w domu nic do masażu możemy się po prostu lekko poczochrać.
Spuszczamy głowę w dół i delikatnie ,,czochramy'' włosy przy skórze głowy, a następnie zamaszystym ruchem zarzucamy je na plecy i unikamy rozczesywania w okolicach skalpu, ponieważ zniszczy to mini konstrukcję naszych włosów i ponownie ujrzymy wielki przyklap.

Oczywiście, że nie osiągniemy po tym spektakularnych efektów jak np. po tapirowaniu, ale czy nam zależy na niszczeniu struktury włosa?
Nawet lekkie odbicie od skalpu wygląda bardziej estetycznie niż poranny uliz.

Nie róbmy jednak niczego na siłę. Masując skalp nie sprawiajmy sobie ogromnego kołtuna na głowie, ponieważ będzie on później uciążliwy podczas czesanie. Kontrolujmy nasz nieład, a na pewno wyjdzie on nam na dobre.

A czy Wy macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na natychmiastową objętość?

Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Puder Babydream jako suchy szampon


Od dawien dawna czaję się na suche szampony Batiste, do których nigdy mi nie po drodze.
Te z drogeryjnych półek nie przemawiają do mnie tym bardziej, więc skuszona niektórymi pozytywnymi recenzjami na temat pudru Babydream wypróbować go w tej roli.

Jak już wspominałam moje włosy szybko się przetłuszczają przede wszystkim u nasady, więc czasami przydałaby mi się taka lekka pomoc, która przywróciłaby im estetyczny wygląd.


Skład:
Talc, Zink Oxide, Olea Europaea Oil, Allantoin, Parfum.


Opakowanie:
Poręczne i typowe dla pudrów dla dzieci. Można zakręcać i odkręcać dziureczki, z których wydobywa się odpowiednia ilość produktu.

Konsystencja i zapach:Zapach typowo ,,dziecięcy'', delikatny i nie drażniący. Nie pozostaje na skórze głowy. Puder jest klasycznie koloru białego.


Moja opinia:
Pomimo pochwał innych blogerek u mnie niezbyt się sprawdził.
Stosowałam go następująco: Wsypywałam trochę na dłoń, a następnie nabierałam na palce i delikatnie wmasowywałam w skalp.
Inną metodą mogłoby być bezpośrednie posypywanie niewielką jego ilością skóry głowy.
Włosy traciły ,,tłusty połysk'' i stawały się matowe, a wręcz siwe. Nie wyglądały na świeższe, chociaż można przyznać, ze puder lekko tłumił efekt przyklapniętych włosów.
Bez problemu się wyczesywał, ale włoski przy skalpie pozostawiał lekko siwe, co nie przypadło mi do gustu. Na jasnych włosach nie sprawiałby problemu.

Być może liczyłam na zbyt wiele, ale po niektórych recenzjach i zdjęciach widać, że puder dodawał objętości i zacznie odświeżał włosy.
Nie narzekam jednak na to, że go kupiłam. Dzięki niskiej cenie zawsze możemy go wypróbować bez obawy, że wiele na tym stracimy.

Kiedy nie sprawdził się na włosach zaczęłam go stosować na inne sposoby.
Okazał się dobrą alternatywą w przypadku różnych podrażnień. Takie miejsca obsypywałam pudrem, który łagodził i pomagał w gojeniu.
Kolejnym rozwiązaniem jest również dosypywanie go do pudrów na twarz. Matowi cerę i zapobiega zbyt szybkiemu świeceniu się.

Oczywiście nie na każdych włosach zadziała podobnie. Może u Was okaże się dobrym zamiennikiem suchego szamponu, więc warto go przetestować.

Używacie pudru Babydream jako suchego szamponu? Czy sprawdza się u Was dobrze w tej roli?

sobota, 22 czerwca 2013

Słoneczna pomoc

www.hairlab.pl
Za oknami piękna pogoda. Słońce grzeje niemiłosiernie, ale chyba każdy ceni za to lato.
Kiedy my lubimy przebywanie na ciepłych promieniach, nie oznacza, że nasze włosy również. Mogą nam się odwdzięczyć suchością i nadmierną łamliwością.

Nie musimy jednak unikać Słońca jak ognia i chronić tym samym włosy.

1. Unikajmy chodzenia z mokrą głową na Słońcu- może się wydawać, że nasze włosy wyschną o wiele szybciej, więc po co je katować suszarką. Wystarczy wyjść na ciepłe promienie i już po pewnym czasie nasze pasma są suche, ale czy to akurat dobre rozwiązanie?
Krople wody, które pozostają na włosach, po umyciu skupiają promienie słoneczne i tym samym uruchamiają procesy chemiczne. Powstają wolne rodniki, które przedostają się do włókien keratynowych i uszkadzają ich strukturę.

2. Nie bójmy się silikonów- to dzięki nim ochronimy powierzchnię włosa przed nadmiernym wysuszeniem i działaniem promieni. Jak już wiadomo tworzą ochronną warstewkę, która zabezpiecza włos.
W małych ilościach (spray ochronny po myciu, lub nałożenie kilku kropli jakiegoś eliksiru) na pewno nie zrobi im krzywdy, a na pewno pomoże!

3. Związujmy włosy!- nie każda z nas czuje się dobrze w upiętych włosach, ale latem to na prawdę dobre rozwiązanie. Nie dość, że mniejsza powierzchnia będzie narażona na promienie, to i dla nas samych na pewno będzie bardziej komfortowo.
Chyba każdemu na samą myśl o ciepłych włosach przylegających do rozgrzanego ciała przechodzą ciarki ;).
Nie musimy mieć wielkich zdolności do konkretnych fryzur. Zawsze pomoże nam prosty koczek lub też spięcie w kucyk.


4. Zakrywajmy włosy- wszelkie nakrycia głowy latem miłe widziane. Słomiane kapelusze lub chustki są nie tylko przydatne, ale również nadają uroku.
Nie musimy oczywiście szukać po całym domu kapelusza, jeśli wychodzimy na kilka minut z domu, ale przy każdych pracach poza domem w upalne dni niech to będzie nasz niezbędnik.

5. Filtry UV- zabezpieczą przed nadmiernym promieniowaniem. Mogą to być wszelkiego rodzaju mgiełki (np. z Biovaxa) lub odżywki b/s. Zadziałają bardziej, niż odżywki d/s, które zmywamy z naszej głowy.

6. Nawilżanie i odżywianie- to właśnie tego pragną nasze włosy letnią porą. Starajmy się nałożyć minimum 2 razy w tygodniu olej na dłuższy czas luba maskę, które wniknie we włosy.
Postawmy na aloes, miód lub glicerynę, które jako humektanty nawilżą wysuszone pasma. (W tym wypadku zależy to już od kaprysu naszych włosów. Jednym pomoże, innym jeszcze bardziej wysuszy).

7. Nie wysuszajmy włosów podczas mycia- Kiedy skóra głowy poci się częściej, czujemy się niekomfortowo. Wymaga to od nas częstszego mycia, a co za tym idzie- wysuszenie.
Stawiajmy na łagodne szampony, które nie zawierają w składzie SLES. Przykładem może być osławiony Babydream lub rosyjskie szampony np. Love2Mix.

8. Morze, plaża... WAKACJE- nie zapominajmy podczas kąpieli wodnych dodatkowo zabezpieczać włosów. Słona woda może narobić im wielu krzywd, więc przed każdym wejściem nałóżmy na nie olej, którego tłusta konsystencja zapobiegnie wchłonięciu się wody słonej lub w przypadku basenu chlorowanej.
Może nam w tym przypadku pomóc chociażby lekki olej kokosowy.

9. Naturalne absorbowanie promieni UV?- no pewnie! Takie właściwości posiada olej z nasion malin, monoi, kokosowy, sojowy, z oliwek lub masło shea oraz kilka innych.

10. Unikajmy wysuszających płukanek- zioła lubią powodować przesusz na naszych głowach, a tego latem najmniej chcemy. Przerzućmy się w tym czasie na płukanki nawilżające np. lniane lub ze świeżych kwiatów lipy.

Lubicie lato? Macie jakieś sprawdzone sposoby na ochronę Waszych włosów?

wtorek, 18 czerwca 2013

Sante- Family odżywka do włosów brzozowa


Co oferuje nam producent:
Łagodna rodzinna odżywka odżywia włosy, nie obciążając ich i zapewnia łatwe rozczesywanie. Zapewnia wspaniały wygląd i jedwabisty połysk dla osłabionych włosów. Zawiera olej z orzeszków ziemnych, wyciąg z liści brzozy i olej z korzenia łopianu.


Skład:
Aqua (Water), Alcohol, Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Arachis Hypogaea (Peanut) Oil, Arctium Lappa Root Extract, Panthenol, Sodium Cetearyl Sulfate, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Glycerin, Sodium Lactate, Lactic Acid, Parfum (Essential Oils)

Opakowanie:
Miękka tubka. Można wycisnąć resztki produktu. Zamykana jak zwykłe kremy do rąk.
Opakowanie umożliwia stanie jej do dołu dnem, przez co nie mamy trudności z wydobyciem kosmetyku.


Konsystencja i zapach:

Odżywka jest średnio gęsta. Nie spływa szybko z ręki. Łatwo się ją nakłada na włosy.
Zapach jest typowy jak dla produktów z Sante. Łagodny i specyficzny, ale nie drażniący. Może się wydawać lekko tropikalny.

Moja opinia:
W składzie od razu rzuca się w oczy alkohol. W moim wypadku od razu zaznaczam, że nie zrobił nic złego z włosami, chociaż po innych alkoholowych produktach również nie zauważam przesuszu.
Wygładza włosy i sprawia, że są miękkie. Jej działanie można porównać do maski Alterry z granatem.
Zazwyczaj dodawałam do niej klasycznie kilka kropel gliceryny i wówczas moje włosy były błyszczące i nawilżone.
Stosowałam ją co mycie (co 2-gi dzień) podczas intensywnych testów i sprawdzała się za każdym razem podobnie.

Jest to dobra odżywka dla włosów tolerujących alkohol w składzie. Nawilży i nabłyszczy włosy, przez co nabiorą zdrowego wyglądu.

Miałyście do czynienia z produktami firmy Sante?

Doszła do mnie wygrana w konkursie na tym blogu. Zabieram się za testy mojego nowego nabytku :).

niedziela, 16 czerwca 2013

Włosy w saunie

www.polki.pl


Sauna to samo zdrowie, ale i przede wszystkim chwile relaksu. Korzystnie wpływa na naszą skórę i organizm, ale co z naszymi włosami?
Nawet kiedy są spięte w koczek na czubku głowy, ich temperatura jest bardzo wysoka, co bez zabezpieczenia może działać destrukcyjnie. (Tak wysoka temperatura może pomóc wchłaniać się dobroczynnym składnikom z masek itp., ale sama nie sądzę, żeby pomagała naszym włosom).

Można więc stwierdzić, że pozostaje jedno- unikanie sauny, na rzecz ochrony włosów. Ale czy to konieczne?

Jeśli nie mamy nic pod ręką, a nasze pasma są rozgrzane możemy posłużyć się zwykłym ręcznikiem.
Po wykonaniu klasycznego turbana mamy pewność, że ochroni on je przed wysoką temperaturą.
Zauważyłam ostatnio, że ludzie zaczynaj wykorzystywać specjalne czapeczki do saun.

www.sauna-art.pl

Kolejnym sposobem na zabezpieczenie jest nałożenie na nie uprzednio kremu lub oleju. Może to być np. osławiony kakaowy krem do ciała z Isany. Nie dość, że ograniczy nagrzewanie się włosów, to jeszcze je odżywi.

Sauna nie musi tylko szkodzić. Zapewne większość z Was słyszała o zabiegach mających nazwę sauna dla włosów.
Dlaczego więc nie wykorzystać tej z prawdziwego zdarzenia?
Na włosy możemy nałożyć maskę lub odpowiednią mieszankę składników, która dzięki wysokiej temperaturze lepiej wchłonie się w nie wchłonie i pozostawi w jeszcze lepszej kondycji jak uprzednio.

Kiedy już nasz relaks dobiegnie końca najlepiej jest umyć włosy zimną wodą, która ochłodzi je i pozwoli na domknięcie łusek, co ograniczy puszczenie się i łamliwość.

W taki oto prosty sposób możemy łączyć przyjemne z pożytecznym i nie szkodzić żadnej partii naszego ciała.

Lubicie sauny? W jaki sposób najczęściej zabezpieczacie swoje włosy przed taką temperaturą?

piątek, 14 czerwca 2013

(5) MSSN... Dłuższe zachowanie świeżości włosów

www.polki.pl
Problem z włosami szybko przetłuszczającymi się u nasady dotyka nie tylko mnie.
Wiele razy pomimo zmagań z tłustymi pasmami nic nie pomagało. Żadne płukanki nie przynosiły większego skutku.

Od kiedy zaczęłam stawiać na fale zauważyłam zmniejszone przetłuszczanie się włosów nawet w gorące dni.
Zdziwiłam się, ale postanowiłam pomyśleć co zmieniłam w swojej pielęgnacji.

Zasada jest prosta. Od momentu rozczesania włosów po umyciu nie dotykam się do żadnych szczotek oraz grzebieni!

Jak już zapewne większość z Was słyszała dzięki częstemu szczotkowaniu pozwalamy sebum na wędrowanie całej długości włosa. Oczywiście nie dla wszystkich to przeszkadza, ponieważ nie każdy skalp ma nadmierne skłonności do wydzielania sebum.

Łatwo powiedzieć dla falowanowłosej, ale co mają zrobić dziewczyny z prostymi włosami, których fryzura bez czesania wygląda mało estetycznie?

Jest oczywiście na to rada. Unikamy szczotkowania skalpu. Jeśli już chcemy przeczesać nasze włosy zaczynajmy robić to od ucha w dół. W tym wypadku nie nabierzemy na końce naszej szczotki sebum ze skalpu.
Przede wszystkim strzeżmy się przed czesaniem włosów u nasady szczotką z naturalnego włosia! Było to dla mnie zabójstwo. Pasma już po kilku godzinach były na górze przyklapnięte i nieciekawie wyglądały.

Oczywiście tym sposobem nie przedłużymy sobie świeżości o jeden dzień, ale w pewnym stopniu nam to pomoże.

Unikacie szczotkowania skalpu? A może macie jakieś inne nieinwazyjne sposoby na przedłużenie świeżości?

Zgłaszajcie swoje pomysły na mojego maila. Każdy jest bardzo cenny! Szczegóły TUTAJ

środa, 12 czerwca 2013

Szampon Love2Mix- proteiny pszenicy i żółtko



Co oferuje nam producent:

Szampon na bazie organicznych protein pszenicy i żółtka jaj, korzystnie wpływa na włosy i skórę głowy. Żółtka jaj mają wartość odżywczą, chronią włosy przed zniszczeniem, poprawiają ich wygląd, dając wewnętrzną siłę i blask. Organiczne proteiny pszenicy wzmacniają strukturę włosów. Delikatna tekstura zapewnia wyjątkowo łagodną pielęgnację włosów, czyniąc je zdrowymi i pięknymi.

Skład:
Aqua with infusions of: Egg Yolk Powder, Organic Triticum Aestivum Oil, Organic Avena Sativa Kernel Extract; Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoyl Glutamate, Styrene/Acrylates Copolymer, Organic Hydrolyzed Wheat Protein, Polyquaternium-44, Linum Usitatissimum Seed Oil, Pinus Sibirica Ledeb Oil, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum, Citric Acid, Lycapene, Caramel.


Opakowanie:

Szampon zamknięty jest w elastycznej butelce z wygodnym otwieraniem- ,,klikiem''. Można go odpowiednio dozować w zależności ile produktu będzie nam potrzebne na czas mycia.

Konsystencja i zapach:
Jest kremowy i lekko gęsty. Dobrze się pieni i pięknie pachnie. Trudno kreślić tą woń, ale jest na prawdę delikatna i nie drażniąca. Dla mnie wyczuwalne są jednak nuty kwiatowe.

Moja opinia:
Do tej pory jest to chyba najlepszy szampon jaki miałam. Dobrze radzi sobie z olejami.
Nie ma w składzie drażniących detergentów, ale dobrze oczyszcza skalp.
Użyłam go nawet raz bez nakładania odżywki. Moje włosy pięknie się błyszczały i nie miałam żadnych problemów z ich rozczesywaniem.
Nie zauważyłam nadmiernego puszenia, co często występuje po zastosowaniu samego szamponu.
Jestem bardzo zadowolona z jego działania Dzięki niemu kiedy na prawdę nie mam czasu na odżywkę mogę skorzystać z opcji samego mycia wraz z odżywianiem.

Produkt kupiłam w sklepie www.ekopiekno.pl. Jestem bardzo zadowolona z tej transakcji, ponieważ mogłam liczyć na szybkie, mailowe odpowiedzi oraz ekspresową przesyłkę.

Miałyście jakiś szampon z tej serii? Mnie kusi pomarańczowa wersja ;).

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Podumowanie miesiąca: maj

Minął kolejny miesiąc pielęgnacji. Głupio się przyznać, ale nadal nie opanowałam dobrego robienia zdjęć. Znowu nie widać przyrostu, więc możecie jedynie wierzyć na moje słowo i pomiary jakich dokonałam. Oczywiście do zdjęcia włosy znowu nie chciały się ułożyć i wyglądały jak wyglądają...


Znów jestem zadowolona z tego, ile mi urosły. Mierzyłam je i okazało się, że znowu AŻ 3 cm (wydaje się, że to niemożliwe, ale na zdjęciu z kwietnia chyba lekko przechyliłam głowę do tyłu, dlatego włosy wydają się dłuższe). Pasemko kontrolne ma 48 cm. Czuję jednak, że znowu trzeba będzie podciąć końcówki, ponieważ w tamtym miesiącu skrócone zostały zbyt mało.
Nadal czuję, że są za mało nawilżone, chociaż łatwo je obciążyć.

Co używałam w tym miesiącu:
- Skończyłam łykać tabletki Vitalsss skrzyp. Nie zauważyłam po tej kuracji żadnych efektów.
- Nadal masuję skalp masażerem.
- Kończę Jantar, który jest sprawcą wysypu baby hairs.
- Wmasowuję w skalp Green Phramancy. Myślę, że w połączeniu z Jantarem podtrzymuje mój duży przyrost.
- Peelingowałam skórę głowy cukrem- jeszcze o tym napiszę.
- Zalaminowałam raz włosy.
- Zrobiłam nieudaną maseczkę z miodem i żółtkiem.

Mało nowości, ale za to znalazłam chyba swój ulubiony szampon. Dodam, że jest on z serii Love2Mix, ale jeszcze o nim napiszę.

Jak już wspomniałam w maju odpoczywałam od suplementów. Od początku czerwca zaczęłam stosować drożdżowe tabletki Lewitan. Jestem ciekawa jak na mnie zadziałają.

Przez wakacje nie zamierzam farbować włosów. Słońce i tak nie pozwoli mi na długotrwały kolor, no i przede wszystkim nie chcę dodatkowo ich wysuszać. Powoli na mojej głowie robi się mini ombre.

Coś czuję, że czerwiec nie będzie miesiącem intensywnej pielęgnacji... rozpoczęcie kursów prawa jazdy bardzo się z tym ,,gryzie''...

Jak się miały Wasze włosy w maju?

sobota, 8 czerwca 2013

Starcie tytanów, czyli Tangle Teezer kontra grzebień z The Body Shop

Ostatnio zapomniałam się z Wami podzielić faktem, że odnalazłam swoją ukochaną szczotkę- Tangle Teezer, którą zgubiłam na basenie. Cieszyłam się bardzo (mój TŻ również, ponieważ często podkradał ją ode mnie, ale dlaczego- o tym potem). Dokupiłam sobie jednak grzebień, ponieważ byłam ciekawa jak sprawdzi się na moich falach. Dzisiaj postanowiłam porównać oba czesadła.




Rozczesywanie mokrych włosów:
Od kiedy posiadam Tangle Teezera nie mam z tym żadnych problemów. Potrafi bez wyrwania żadnego włoska ładnie wejść w mokre i podatne na uszkodzenia pasma, no i przede wszystkim ładnie je rozdzielić. W tej kwestii sprawdza się idealnie.
Grzebień w miarę dobrze radzi sobie z mokrymi włosami, ale na końcu zawsze ma miejsce jakiś mały kołtunik, któremu trzeba poświęcić odrobinę czasu, aby zniknął z naszej czupryny.
0:1

Rozczesywanie suchych włosów:
Jeśli nasze włosy nie są splątane, jedynie wymagają lekkiego ułożenia oba konkurenci sprawdzają się równie dobrze. Grzebień przemyka między pasmami, a szczotka dokładnie je rozdziela.
Problem pojawia się jednak, kiedy nasza czupryna ma za sobą ciężki dzień, podczas którego zmagała się z wiatrem.
TT szybko potrafi rozdzielić wręcz pozawiązywane pasma, zaś grzebień znów musi się chwilę natrudzić, aby pozbyć się skołtunionego włosia.

0:2

Rozczesywanie fal:
Włosów kręconych zazwyczaj nie rozczesujemy, a fale... jak kto woli. Moich nie dało się czesać Tangle Teezerem. Były napuszone i tworzyły latający obiekt z tyłu głowy.
Kiedy w moich rękach pojawił się grzebień z The Body Shop zmieniłam zdanie na temat lekkiego przeczesywania fal. Dzięki niemu możemy je lekko ułożyć nie wywołując nadmiernego puchu i zniszczenia całego uroku fryzury.
1:2

Masaż skalpu:
Jak już wiele osób pisało masaż można wykonywać elastycznymi, plastikowymi ząbkami szczotki TT. Musimy jednak uważać, aby nie przesadzić i nie skończyć z podrapaną skórą głowy. Jeśli będziemy ostrożni, nasz masaż będzie na prawdę przyjemnym i zarazem pożytecznym doznaniem.
Grzebień nie sprawdzi się tak dobrze w tej roli. Jeden szereg zębów na pewno nie ułatwi nam zadania, a ich sztywność nie sprawi raczej przyjemnych chwil.
1:3


Oddziaływanie na włosy:
Na wielu blogach pisze, że po regularnym szczotkowaniu włosów TT końcówki zaczynają być w opłakanym stanie. Szybciej się rozdwajają i łamią. Nie zauważyłam tego u siebie, ale myślę, że u osób o delikatnych i podatnych na urazy włosach może dojść do takiego czegoś. Podczas rozczesywania końcówek będzie można usłyszeć charakterystyczne drapanie.
Grzebień wykonany z naturalnego drewna większej szkody nam nie zrobi. Jego szeroko rozstawione zęby nie będą wpływały na stan naszych końców. W tej kwestii wygrywa bezapelacyjnie.
2:3

Poręczność:

Zacznę od produktu TBS. Grzebień sam w sobie jest lekki i poręczny. Nie wysuwa się z ręki dzięki naturalnemu tworzywu i tym samym jest bardzo poręczny.
Gorzej jest ze szczotką. Jest lekka, ale duża. Bardzo często wyślizguje mi się z ręki potwornie przy tym hałasując. Jest to na prawdę denerwujące, ponieważ mam wrażenie, że wreszcie za którymś razem jej obudowa nie wytrzyma...
3:3

Cena:
Oba czesadła kosztują sporo. Ich wartość mieści się w granicach 30-50 zł (w wypadku, jeśli decydujemy się na klasyczną wersję TT). Nie są to najtańsze gadżety, ale warto w nie zainwestować.
4:4

Poza ringiem walki:
Obie dobrze sprawdzają się na prostych włosach. Nie są trudne podczas mycia i suszenia oraz mieszczą się w torebkach. O wiele lepiej rozczesują włosy od zwykłych szczotek lub grzebieni.

Moja opinia:
Osobiście wymagam od przyrządu którym się czeszę, aby z łatwością rozczesywał moje włosy i jak najmniej ich wyrywał. Jest to dla mnie najistotniejsze kryterium podczas wyboru. W tej kwestii lepiej sprawdza się w moim wypadku Tangle Teezer. Grzebień jest tuż za nim, ale trochę mu daleko do mojej ulubionej szczotki.
Jest on oczywiście przydatny, jeśli chcę rozdzielić trochę swoje fale bez efektu puchu.
Mój TŻ również sobie ją chwali. Po przeczesaniu swoich włosów twierdzi, że lepiej się układają, a na moje oko do tego ładniej się błyszczą.

Każda z nas wymaga czego innego od tego, czym się czesze. To już Wasza osobista decyzja co wybierzecie i czego będziecie oczekiwały od swojego rozczesywadła. Jeśli stawiacie na to co ja, to mogę Wam polecić z całym sercem TT.

A co sprawdza się lepiej u Was? Miałyście do czynienia z tym grzebieniem oraz szczotką?

czwartek, 6 czerwca 2013

Prawie 2 miesiące z Jantarem


Jantar stał się moją kolejną wcierką po toniku przeciwko wypadaniu Babuszki Agafii. Wcieram go regularnie od 13 kwietnia, a dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami co dobrego uczynił na mojej głowie.

Co oferuje nam producent:
Odżywka Jantar hamuje wypadanie włosów, stymuluje ich wzrost i odżywienie. Zawarte w niej składniki są niezbędne do prawidłowego przebiegu procesów fizjologicznych skóry, jej odżywiania i regeneracji.
Systematycznie stosowana poprawia metabolizm i dotlenienie cebulek włosów, regeneruje i łagodzi podrażnienia. Włosy stają się wyraźnie grubsze, lśniące i odporne na uszkodzenia. Odżywka wzmacnia strukturę włosów, zapobiega  ich rozdwajaniu i chroni przed szkodliwym wpływem środowiska i słońca.


Przyznaję się bez bicia, ze wyrzuciłam opakowanie i zostawiłam sobie jedynie buteleczkę na której nie ma składu... Po pewnym czasie dowiedziałam się dopiero, że Jantar ma już swoją nową wersję i nie wiedziałam na jaką trafiłam ja.
Po bardziej mętnej konsystencji doszłam do wniosku, że jest to jednak jego nowsza odsłona.
Skład nieco różni się od jej poprzedniczki.

Skład:
Nie będę porównywać składów nowej i starej wersji, ponieważ bardzo dobrze zrobiła już to właścicielka TEGO bloga.

Moja opinia:
Wcierkę wmasowywałam w skórę głowy palcami. Nalewałam ją na dłoń, a następnie umaczałam palce i do roboty ;).
Jej zapach przypomina mi typową męską wodę kolońską. Nie jest nachalny i nie utrzymuje się na skórze głowy. Zakręcana jest korkiem, który niestety u mnie nie wytrzymał. Nie mam ogromnej siły w rękach, ale i tak się połamał, co widać na zdjęciu obok.
Nie jest to typowa wodnista wcierka. Na bokach buteleczki można zobaczyć, że jej konsystencja jest jak już wspominałam lekko mętna.

Najbardziej bałam się wzmożonego przetłuszczania włosów. Stosowałam ją każdego dnia rano i nic takiego nie zauważyłam.

Ale co z efektami?

Zmierzyłam  dzisiaj pasemko kontrolne i wynosiło 48 cm! Do tej pory nie spodziewałam się, że przyrost będzie wynosił aż 3 cm w przeciągu miesiąca!
Pojawił się również wysyp baby hairs rosnących w zastraszającym tempie. Zrobiłam zdjęcie specjalnie po umyciu włosów i zapleceniu ich w dwa warkocze. Na głowie widoczna jest ,,aureola'' z małych włosów:

Nie zauważyłam wysuszenia ani podrażnienia skalpu. W moim przypadku nie jest on wrażliwy, ale czytając wiele opinii u innych posiadaczek tego produktu również nie wystąpiły podobne efekty uboczne.

Co do jego wydajności można oczywiście polemizować. Można go stosować przelewając zawartość buteleczki do atomizera i wówczas zużycie będzie większe. W moim wypadku w przeciągu prawie 2 miesięcy zużyłam go trochę więcej jak połowę.

Podsumowując mogę polecić tą wcierkę, ponieważ znacznie przyspiesza przyrost i przede wszystkim pobudza do życia nowe baby hairs.
Stosowałyście Jantar? Czy u Was równie dobrze przyspieszył przyrost?

wtorek, 4 czerwca 2013

Domowa maseczka z miodem i żółtkiem


Naczytałam się dużo o domowych maseczkach i postanowiłam dać szansę dla miodu.
Nie używałam go wcześniej do żadnych mieszanin, więc pomyślałam, że czas najwyższy przetestować jego działanie.

Skład:
1 żółtko
1 łyżka olejku kokosowego
1 łyżka oleju lnianego
3 łyżeczki miodu
1 łyżeczka maski Ruska Bania


Wydawało mi się, że maski zrobiłam wręcz dla całej armii, ale podczas nakładania jej na włosy miałam wrażenie, że wręcz ją chłoną. Pomyślałam, że podoba im się taki skład, więc czekałam na zadowalające efekty.
Miałam nadzieję, że moje włosy będą dociążone i mięsiste, no i przede wszystkim błyszczące.

Na głowę nałożyłam foliowy czepek i podgrzałam go ciepłym nawiewem suszarki, a następnie owinęłam całość ręcznikiem.
Przez cały czas musiałam uważać, aby maska nie spływała mi po twarzy. Była ona bardzo płynna, więc to jest jej spory minus.
Jej zapach również nie był przyjemny, ale wszystkiemu moim zdaniem było winne żółtko.

Po godzinie zmyłam włosy delikatnym szamponem Eubiony i pozostawiłam do wyschnięcia. Moje włosy nie pachniały ładnie... przez dłuższy czas było czuć woń surowego żółtka.
Zneutralizowałam zapach poprzez nałożenie na nie odrobiny olejku migdałowego Alverde oraz odżywki b/s Joanna z miodem i cytryną.

Ale co z efektami?
Tutaj się rozczarowałam. Włosy były napuszone i sztywne. Nie układały się zbyt dobrze, a w dotyku czuć było ich szorstkość.
W moim wypadku miód nie działa dobrze. Myślę, że na włosach niskoporowatych maska powinna dać lepsze efekty jak np. nawilżenie, a przede wszystkim blask.
Nie każde włosy (a szczególnie te wysokoporowate) muszą lubić się z miodem. Może on spowodować niezłą miotłę na głowie jak było w moim wypadku.

Skąd wniosek, że to właśnie miód był tym winowajcą? Oba oleje miałam na głowie i sprawdzały się bardzo dobrze. Maseczki z dodatkiem żółtka również wcześniej mi krzywdy nie robiły, a Ruska Bania to już sprawdzony produkt.

Może jeszcze kiedyś się skuszę na inny przepis miodowy jak np. płukanka. Kto wie, może jednak w rozcieńczonej wersji sprawdzi się dobrze ;)

A jak u Was sprawdza się miód na włosach?

niedziela, 2 czerwca 2013

To w końcu na sucho, czy na mokro!?



Każda fryzjerka mówi co innego. Jedna podcina włosy zaraz po ich umyciu, druga suszy, prostuje i dopiero wtedy bierze do rąk nożyczki, a my nadal nie wiemy która robi to poprawnie.


Zacznę od swoich spostrzeżeń.
Do tej pory chodziłam do fryzjera, który zawsze zwilżał moje włosy i dopiero wtedy zabierał się za ich podcinanie. Ostatnio nie mam zbytnio jak jechać 60 km do innego miasta, aby ktoś podciął mi końcówki, więc postanowiłam wybrać się do fryzjerki w mojej okolicy (było to oczywiście kilka dobrych miesięcy temu).
Pierwszą rzeczą, po tym, jak zasiadłam w fotelu było prostowanie. Trochę się zdziwiłam, więc zapytałam pani po co ten zabójczy sprzęt w jej rękach.
Odpowiedziała mi, że tak precyzyjniej podetnie moje włosy. Dzięki prostownicy zobaczy, w którym miejscu włos się łamie i nie będzie musiała ścinać mi więcej niż powinna.
Westchnęłam i pozwoliłam, aby moje włosy zostały wyprostowane ,,na żelazko''. Efekt oczywiście mi się podobał. Od czasu do czasu lubię mieć taką ,,taflę'', ale kolejnego dnia moja mina mi zrzedła.
Na końcówkach pojawiły się od razu charakterystyczne białe kropki.
Najgorsze było to, że poszłam podcinać włosy tylko ze względu na nie, ponieważ nie miałam zbyt wielu rozdwojonych końcówek, a otrzymałam odwrotny efekt.

Od tej pory postawiłam na pomoc domowników oraz zakup nożyczek fryzjerskich. Wolę oddać swoje włosy w zaufane ręce i nie rozczarować się po raz kolejny.

Teraz trochę prawd teoretycznych.

Jaka jest więc różnica między podcinaniem mokrych włosów, a suchych?


(obrazki znalazłam na blogu Oczochmurności)

Znaczna, prawda? Oczywiście są wyjątki. Jeśli zależy nam na precyzji np. w przypadku podcięcia grzywki stawiamy na pierwszą opcję.
Dobry fryzjer może nawet mieszać metody podcinania.
W przypadku włosów cieniowanych tył może najpierw skrócić na mokro, zaś resztę ,,poprawek'' zrobić już na wysuszonych włosach.

Wiadomo, że dla większości z nas liczy się każdy cm, ale czasem jednak warto stracić trochę więcej na długości niż już kolejnego dnia oczekiwać kolejnych rozdwojonych końców.

Macie podobne odczucia do moich? Jak podcinanie Wasze włosy?

(Zaczęłam kurację drożdżowymi tabletkami Lewitan. Stosowałyście?)